poniedziałek, 9 września 2013

rozdział 29

 Pół roku później
Czerwiec 2013
Newcastle, England

[...] Niall mocno zacisnął ręce na moich biodrach i podniósł szybko, przerzucając mnie przez swoje ramię. Wiedziałam, że właśnie wtedy uśmiech wkradał się na jego twarz. Głośny śmiech wydobył się z moich ust. Moje włosy niezgrabnie zwisały ku dołu.
- Kocham twój śmiech. - chłopak zdjął mnie ze swojego ramienia i już po chwili, łapiąc mnie za uda, podniósł do góry. Spojrzał w moje oczy i musnął ustami moje wargi. - Słodkie jak zawsze. - zaśmiał się, ukazując przy tym swoje, już teraz proste zęby. Zmienił się, wyprzystojniał. Już nie miał włosów zaczesanych na bok, były idealnie postawione. Teraz był o wiele silniejszy niż pół roku temu, ćwiczył - musiał. Tak przyciągał więcej dziewczyn. Tego chciał ich menadżer, ale teraz sam był z tego zadowolony. Ja dotrzymałam obietnicy, byłam jego, tak jak chciał, a on był mój, tak jak chciałam. Horan podszedł do lady w kuchni i posadził mnie na niej sprawnie. Objęłam go rękami, plątając je na jego karku. Chłopak przybliżył się do mnie i na chwilę zachował małą odległość pomiędzy nami. Wiedział, że wtedy poczuję jego ciepły oddech na swoich wargach i będę pragnąć ich dotknąć, nauczył się wszystkiego na pamięć. Wreszcie odległość zniknęła, jednorazowo dotknął moich ust. Pokiwałam głową z niedowierzaniem. 
- Co moja mała księżniczko? - zaśmiał się, wiedział, że nienawidziłam kiedy oszczędzał mi swoich ust. Uroczo wzruszyłam ramionami. 
- Nic? - zmarszczył brwi. - Czyżby? - jego kącik ust uniósł się ku górze. - Chyba Ci tego brakowało, prawda kochanie? - jego dłonie delikatnie przejechały po mojej talii i zacisnęły się w mocnym uścisku. Zbliżył swoje usta i pchnął je do przodu w celu dotknięcia moich. Odchyliłam twarz do tyłu. Niall uniósł do góry jedną brew i cicho się zaśmiał. 
- Myślałam, że wolisz jednorazowe pocałunki. - zaczęłam się śmiać. Położyłam dłoń na jego policzku, po czym wpiłam się w jego miękkie usta, nie dając im chwili odpoczynku. Jak zawsze, blondyn nie pozwolił mi długo panować nad losami pocałunku, już za chwilę przejął inicjatywę, mocno zaciskając swoje ręce na moim ciele. Nasze klatki piersiowe przylegały do siebie. Uwielbiałam to, że nigdy nie całował mnie natarczywie, wszystko miało swoje tępo, jak i jego pocałunki, czułe, delikatne, ostrożne, słodkie i niesamowite. Chłopak oderwał się od moich ust i cmoknął moje policzko, przypominają mi jaki czarujący jest. Jego ręka sięgnęła do jego tylnej kieszeni i wyciągnęła lekko pogniecioną kartkę. Oblizał usta i wręczył mi ją, nie podnosząc wzroku. Ujęłam ją w palce i otworzyłam. Zaczęłam czytać na głos. 
 Elly, solenizantko, 
poczułam jak usta Niall'a przeniosły się na moją szyję i zaczęły przezornie obdarowywać ją muśnięciami. Chłopak wymamrotał z siebie ciche yhym namawiając mnie do dalszego czytania, po czym jego usta powróciły do poprzedniego zajęcia. 
chcielibyśmy życzyć Ci wszystkiego co najlepsze, szczęścia z tym czarnuchem, żebyś wreszcie zarobiła na odzyskanie domu.
no tak, razem ze skończeniem liceum, skończyło się także moje stypendium i pieniądze na czynsz.

Wiemy jak bardzo tego chcesz, mimo tego, że my tego nie chcemy, ale przed tym na trochę czasu uchroni nas przed tym niespodzianka. Jeszcze raz najlepszych dziewiętnastych urodzin w życiu, najniższa i najsłodsza osóbko w tym domu, jego malutka księżniczko i dobra rywalko w grze fifa. Twoi przyjaciele - Harry (pisałem ten list kochana), Liam, Zayn, Louis, Danielle, Effy, Pezz i Eleanor, oraz twój chłopak - Niall.

Zza rogu wyskoczyło czterech chłopaków i Eleanor. Byli tu od samego początku i słuchali moją rozmowę z Niall'em. Czułam się zażenowana.
- Niespodzianka! - Harry krzyknął na cały dom, a na jego twarz rozszedł się szał. Niall dalej nie odrywał się od mojej szyi, tylko zostawiał na niej kolejne, delikatne pocałunki, po oddaniu paru, ostatnich, oderwał się od niej i jego twarz znalazła się na wprost mojej. Zbliżył się i dotknął moje usta, pozostając w jednej pozycji, bez żadnego ruchu, przez parę sekund.
- Wszystkiego najlepszego kochanie. - czułam jakbyśmy byli sami, nie słyszałam już śpiewającej sto lat reszty. Byliśmy tylko my i nasze oczy. Blondyn położył dłoń na moich policzku, pogładził go kciukiem, po czym kolejny raz zbliżył się do nich i namiętnie pocałował. Z tego wszystkiego oderwał mnie Harry, który zaczął trząść moimi ramionami.
- Wszystkiego najlepszego mała! - jego głos zwiększył swoją głośność o dobre kilkanaście decybeli. Wybuchłam śmiechem i wpadłam wdzięcznie w jego ramiona.
- Stary, głupi Harry! - odsunęłam się od jego ciała i położyłam rękę na jego ramieniu. - Dziękuję, może wreszcie urosną mi piersi i tyłek, tak na urodziny. - zaśmiałam się.
- Nie rozumiem do czego masz zarzuty. - odezwał się Horan, wyciągając coś z szafki. Od razu kiedy to usłyszałam, wiedziałam, że nie zabrzmiało to dobrze. Twarz Hazzy momentalnie narzuciła na siebie jednoznaczny uśmiech. Już wiedziałam co ich okrutna wyobraźnia sobie teraz wyobraża, ale wcale tak nie było. Nie spałam z nim. Ale, kto teraz by mi uwierzył? Na pewno nie Harry, on jest w tych sprawach bardzo pewny siebie i to mnie trochę przeraża. Po chwili każdy z chłopaków i jedyna z dziewczyn - Eleanor podeszli do mnie z zapasem ciepłych słów. W pewnych momentach poleciały mi łzy, to takie cholernie miłe kiedy mówili mi jaka jestem ważna, że to wspaniałe, że mnie poznali, że to fart znać taką kochaną dziewczynę. Czułam się jak motyl, który miałby zaraz odlecieć ze szczęścia. Harry zaraz po złożeniu mi życzeń podszedł do Niall'a i odwracając się, zaczęli zagłębiać się w tajemniczej rozmowie. Hazz po paru minutach szturchnął blondyna i wreszcie podeszli, z rękami schowanymi do tyłu. Obróciłam się w ich stronę i zmarszczyłam brwi i po chwili zaśmiałam się, widząc podekscytowanie na twarzy chłopców. Zapanowała cisza, którą wreszcie przerwał Harry, krzykiem.
- Niespodzianka! - nareszcie mogłam zobaczyć co miał w dłoniach. - Sto lat! - wręczył mi prezent do ręki, a wcześniej nieodzywający się Irlandczyk momentalnie objął mnie rękami w pasie i przycisnął do swojego ciała, silnie całując mój policzek.
- Zobacz. - zachęcił mnie. Ostrożnie spuściłam wzrok i ujrzałam dwa bilety. Zanim zaczęłam czytać, spojrzałam na zniecierpliwioną twarz chłopaka, bał się mojej reakcji. Po chwili zaczęłam skupiać się na dwóch karteczkach, które trzymałam w ręce. Moje kąciki ust, same z siebie uniosły się w górę, a ręka przylgnęła do ust, hamując pisk.
- Dwa bilety do Los Angeles? - otworzyłam szeroko oczy i ściągnęłam brwi. Chłopak automatycznie się uśmiechnął, widząc moją reakcję. - Kochaniee...
- Kochanie, jedziemy we dwoje, jutro. - jego ostatnie słowo miało w sobie trochę zawahania, a moja reakcja była wręcz pełna zaskoczenia. Jutro? Tak po prostu odjechać? Styles nagle chrząknął.
- Nie tak sami, bo ja jadę, pilnować was, wiecie, nastoletnie ciąże to takie przykre... - udał smutek, a w jego oczach malowało się rozbawienie. Tak naprawdę nie był zabawny, ale on i tak uważał, że był. - Oczywiście, zabieram Effy, no i jedzie też Danielle z Liam'em, reszta zostaje. - z podróży tylko dla dwóch osób, wyszło na to, że robią kolonię. Mój wzrok powędrował w oczy Niall'a, razem z tym, że sytuacja lekko mnie przerasta. Do Ameryki? Tak, to zdecydowanie mnie przerasta. Nie jestem typem osoby, która uwielbia latać do każdego zakątka świata, naprawdę wystarczy mi mały, przytulny domek z moimi przyjaciółmi. Niall dał mi buziaka w usta, odrywając mnie z zamyśleń.
- Baby, czego się boisz, będę obok Ciebie. - pocałował mnie we włosy. - Nie możesz odpowiedzieć nie, wszystko jest już ustalone, po prostu się spakujesz, złapiesz mnie za rękę i polecimy. - podniósł brwi.
- Chyba nie mam wyjścia.. - zaśmiałam się, mimo strachu. Niall delikatnie podniósł mój podbródek i dotknął moje usta swoimi soczystymi wargami. [...]


***


Niezdecydowana stałam w naszym wspólnym pokoju, obok szafy, a Niall obejmując mnie od tyłu, całował moją szyję, pozostawiając na niej mokrą ścieżkę. 
- Niall... - lekko odchyliłam głowę w prawo, uwielbiałam to, rozkochałam się w tym, ale teraz miałam tylko parę godzin na spakowanie moich ciuchów.
- Yhym? - mruknął cicho, nie pozostawiając dużej przerwy od poprzedniego zajęcia. Jego usta powędrowały na okolice mojego ucha. - Tak skarbie? - szepnął i zagryzł płatek mojego ucha, a mnie przeszły przyjemne ciarki.
- Mogłabym się spakować? - odwróciłam się, kładąc ręce na jego klatce piersiowej i spojrzałam w jego oczy, chłopak wykorzystując sytuację, wpił się w moje usta, słodko je całując i delikatnie wyostrzając każdą sekundę, nie chcąc aby się to skończyło. Zacisnęłam ręce na jego karku i stanęłam na palcach. Kiedy on to robi, zapominasz o wszystkim uwierzcie mi, wszystko wokoło traci sens. 
Wreszcie się otrząsnęłam i odgarnęłam włosy do tyłu. 
- Dobrze, poczekam. - chłopak westchnął i położył się na łóżku, obserwując każdy mój ruch. Nie miałam pojęcia, kiedy miał zamiar się spakować, ale jestem pewna, że wystarczy mu jedna, mała walizka. [...]

- Gotowe. - zapięłam walizkę i uderzyłam w nią dłońmi z uśmiechem na twarzy. Niall uśmiechnął się, choć był już troszkę przymrużony.
- Chodź baby.. - wstał, złapał mnie za nogi i podrzucił do góry. Podszedł do łóżka i usiadł, po czym położył się, a mnie na siebie, dając mi słodkiego buziaka i ostrożnie kładąc na miejsce obok. Objął mnie ramieniem i przytulił do swojego torsu.
- Jesteś piękna, pamiętasz o tym prawda? - wiedział, jak sprawić abym się zarumieniła, a to była dla niego nagroda, uwielbiał jak się rumieniłam. Blondyn pochylił się i musnął mój rozpalony policzek. - Uwielbiam Cię kiedy jesteś zarumieniona, jesteś wtedy jeszcze bardziej urocza niż zawsze. - zaśmiał się, a ja pokiwałam głową, z niedowierzaniem, że znowu to robił, znowu sprawiał, że się rumieniłam. Choćby nie wiem jak będziemy sobie bliscy, dalej będę rumienić się na jego urocze słowa. Starając przestać się rumienić, skupiłam uwagę na kocu, na którym leżeliśmy. Leżał tam niebieski długopis, bezmyślnie wzięłam go do ręki i zaczęłam bawić się nim w palcach.
- Mamy już zarezerwowany hotel. - Horan rzucił.
- Nie potrzebujemy hotelu, możemy spać w motelu. - wzruszyłam ramionami.
- Nie - potrzebujemy. Wiem, że nie chcesz abym tracił na Ciebie pieniądze, ale jeśli będę chciał to będę to robił i tego nie unikniesz. Dobrze wiesz, że najważniejsza jesteś dla mnie ty i ja dobrze wiem, że nigdy nie patrzyłaś na mnie inaczej tylko dlatego, że jestem osobą publiczną. Kocham Cię, za wszystko i mogę chcieć zrobić coś, dzięki czemu będziesz szczęśliwa. - dokończył. Nie patrzyłam w jego oczy, wiedziałam, że to zły ruch w tej sytuacji, naprawdę nie chciałam od niego żadnych pieniędzy, to, że mieszkam w domu jego i jego przyjaciół to i tak już dużo. Trzymałam w palcach długopis i kiedy zobaczyłam, że kawałek ciała, nad jego bokserkami Calvin'a Klein'a jest odsłonięty, to on sam tam powędrował. - Hotel ma pięć gwiazdek i jest niedaleko pobliskiej plaży, tak jakby duży wieżowiec, mamy zerezerwowany dwa apartamenty, jeden jest dla nas, Harry'ego i Effy, a drugi dla Liama i Dani... - chłopak zaczął mówić, a ja słuchając, zaczęłam bawić się długopisem, rozpoczynając rysowanie małego serduszka na nagim kawałku jego ciała. Niall tylko przez chwilę się tym przejął, po czym wrócił do opowiadania co zaplanował. Przezornie dotykałam jego ciała długopisem, nie chcąc aby poczuł jakikolwiek ból. - ...więc chcę od Ciebie tylko tego żebyś się uśmiechała, dobrze? - wziął pasmo moich włosów i zakręcił je sobie na palcu, a ja w tym samym momencie przejechałam i zrobiłam ostatnią kreskę na jego ciele, pozostawiając na nim, drobne serduszko. Horan zorientował się, że skończyłam i spojrzał na to, po czym uśmiechnął się z rozbawieniem. - Kocham Cię..  [...]


***


- Jutro wyjeżdżamy o szóstej rano. - Harry chyba powtórzył mi to po raz dziesiąty. Podejrzewam, że był troszkę zdenerwowany, lecz nie wiem dlaczego, dla niego podróż to prawie codzienność. Niall'a nie było już ponad godzinę, nie mam pojęcia czemu, pożegnał mnie buziakiem i odjechał bez słowa. 
-Wiem Styles, powtarzasz mi to już tysięczny raz. - westchnęłam i po chwili zaśmiałam się, wiedząc, że on tylko troszczył się o to, abym nie zaspała.
- Więc chyba mogę iść spać. - wzruszył ramionami i wstał, podchodząc do lodówki i wyciągając mały soczek. - Dobranoc malutka. - puścił mi oczko i cmoknął w czoło. Tak, wiem, że nie mam wzrostu modelki, ale nie jestem dzieckiem. 
Nagle drzwi trzasły, nasze spojrzenia powędrowały na niebieskookiego blondyna, który zakładał na wieszak swój jeansowy bezrękawnik. 
- Dobry wieczór. - przywitał się i szybko podszedł do mnie, a gdy był już blisko uśmiechnął się uroczo, całując mnie słodko w usta. - Wróciłem. - dodał, a jego usta dodatkowo musnęły mój policzek.
- Tak, zauważyłem, a można wiedzieć gdzie się szlajasz? Nie pamiętasz jak zgubiłeś się w centrum? To niebezpieczne. - Harreh wybuchł śmiechem, jego kolejny żart, w tym samym stylu co zawsze, lecz teraz do niego dołączyłam, ta historia była naprawdę zabawna, to, że Horan zgubił się w centrum, mimo tego, że to było dwa lata temu, było komiczne.
- Kochanie, nie śmiej się z jego żartów, miałem siedemnaście lat. - chłopak naburmuszył się, ale kąciki i tak były przyjaźnie podniesione. Po chwili Irlandczyk ostrożnie usiadł obok mnie. - Idziemy spać? - przybliżył się do mojej szyi i zaczął ją całować, od czasu do czasu lekko się przysysając. Przejechał ręką po moim brzuchu, po czym mnie objął, mocno do siebie przyciągając.
- Chryste co tu się dzieje. - Harry momentalnie wstał i zmienił ton głosu. - Moje biedne oczy. - odwrócił się i odszedł, zakrywając oczy dłonią. Widząc jego reakcje, zaśmiałam się. Niall zauważając, że Harry odszedł, podniósł się i wziął mnie na swoje silne ręce, ruszając w kierunku naszego pokoju, dalej nie odrywając się od mojej części ciała. Doszliśmy do pokoju, a chłopak posadził mnie na łóżku i ostatni raz mnie pocałował, ale tym razem w usta.
- Połóż się już, ja pójdę się przebrać w piżamę. - uśmiechnął się czarująco i odszedł, delikatnie puszczając moją dłoń. Tak jak powiedział, tak zrobiłam, podniosłam kołdrę i zwinnie się pod nią wślizgnęłam.
Leżąc tak przez krótką chwilę, zauważyłam chłopaka wychodzącego z toalety, jeszcze nie miał założonej koszulki i wtedy dostrzegłam, że w okolicach biodra, miał jakby duży plaster, to trwało tylko chwilę, zanim założył koszulkę i zgasił światło, kładąc się obok mnie. 
- Noc kochanie. - szepnął i po chwili oboje zasnęliśmy, pogrążając się w głębokim śnie.


***


[...] - Wyjeżdżamy! - krzyknął Liam i zatrzasnął za sobą drzwi, wychodząc na dwór. 
- Mamy samolot za jakieś dwadzieścia minut, cholera pośpieszmy się! - Harry poszedł w ślady Liam'a, w domu dostałam już tylko ja, nie mogąca znieść walizki ze schodów i Danielle, która stała na dole.Wreszcie dziewczyna zauważyła, że męczę się z walizką i pomogła mi. 
- Mogłaś mnie zawołać, spóźnimy się. - chyba byliśmy już ostro spóźnieni, jestem tego pewna.W odpowiedzi jej tylko mruknęłam, kiedy postawiłyśmy walizkę na podłodze. Szybko złapałam za jej rączkę i ciągnął ją, podbiegłam do blatu zabierając ze sobą moje musli. Moje obcasy, stukały o podłogę, a w domu słychać było już tylko mnie. Ubrałam się w biały top i bladoróżową spódnicę z wysokim stanem. Wiedziałam, że na lotnisku, prawdopodobnie będzie dużo fanów, nie chciałam zaprezentować się źle. Szybko wybiegłam na dwór i zamknęłam drzwi, zostawiając klucze pod wycieraczką, żeby reszta mogła je szybko znaleźć kiedy tylko wrócą. Włożyłam walizkę do bagażnika i usiadłam z tyłu auta, obok Niall'a. Jechaliśmy we czwórkę, ja i Niall z tyłu, a Liam i Danielle z przodu. Harry i Eff jechali drugim autem, które już odjechało. Nikt nie komentował mojego spóźnienia, tylko dlatego, że mieli dobre maniery, byłam pewna, że Harry chętnie dodałby do tego dokuczliwy komentarz, ale na szczęście go nie było. Auto wreszcie ruszyło, tak jak moje serce, które zaczęło bić coraz szybciej. Horan splótł nasze palce, a ja poczułam, że mnie chroni i uśmiechnęłam się do niego, wiedziałam, że chciał to ujrzeć.

Co właśnie się dzieje? Co my robimy?


_____________________

WITAM WAS KOCHANI!

Jak tam wakacje? Wypoczęliście? Mam nadzieję, że tak, bo tutaj macie zupełnie nowy rozdział, bardzo długi. Specjalnie za was, to też taka mała rekompensata za jednodniowe spóźnienie.

50 komentarzy - NASTĘPNY ROZDZIAŁ

DALEJ POKAŻCIE, ŻE TU JESTEŚCIE!


Co sądzicie o tym rozdziale? Podoba wam się relacja pomiędzy Elly a Niall'em? Jak myślicie, co będzie działo się w LA?

wtorek, 3 września 2013

PART II

NO WIĘC, INFORMACJA ORGANIZACYJNA  



Z OPOWIADANIEM WRACAM W NAJBLIŻSZĄ NIEDZIELĘ

(PRAWDOPODOBNIE)



Mam nadzieję, że dalej tu jesteście i nie opuściliście mnie przez wakacyjną przerwę. 
Wiem, że jesteście najlepsi i, że tym razem będziecie robić HAŁAS pod rozdziałami!


wasza Mullingar Girl
lots of love xo


w prezencie powitalnym mój photoshop Elly i Niall'a

piątek, 5 lipca 2013

bądź na bierząco w wakacje!

Nie zapomnij o tym opowiadaniu i o głównych bohaterach! Do Elly, na twitter'ze dołączył Niall

zapraszam!
  • pytajcie ich o follow back!
  • zadawajcie im pytania!
  • piszcie do nich co tylko pragniecie!
  • czytajcie co ciekawego piszą i bądźcie na bieżąco, nie tęsknijcie za nimi, oni zawsze tam będą! 
 { te konta są przeznaczone tylko i wyłącznie temu opowiadaniu }


twitter Niall'a



twitter Elly



 mój twitter 
 { ewentualne pytania, skargi, uwagi i opinie }





miłych wakacji x
Mullingar girl

sobota, 22 czerwca 2013

a short, holiday distance

Let's start.. 

   Więc witam was, z czymś co może was zaskoczy, zasmuci, urazi, a niektórych może nawet ucieszy. Przychodzą wakacje, zbliżają się wielkimi krokami, to zaledwie tydzień. Codzienne wypady na dwór, codziennie jest coś nowego do roboty. Mnie nie będzie przez cały sierpień, więc, po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że zawieszę to opowiadanie na wakacje. To będzie najlepsze rozwiązanie, szczególnie dla mnie, ponieważ rozdział strasznie dużo mi zajmuje, a podczas wakacji, nie mam czasu. Jeśli się na mnie obrazicie, to przepraszam i to cholernie mocno, ale wynagrodzę wam to. Obiecuję, że wrócę! Obiecuję. We wrześniu, z nowymi pomysłami, coraz ciekawszymi sytuacjami i wreszcie problemów Niall'a i Elly już wspólnych. Specjalnie zakończyłam tą pierwszą część opowiadania, sytuacją taką a nie inną. Powiedzmy, że Elly jest Niall'a, a Niall jest Elly. Nie są jeszcze do końca razem, ale wszystko jest na dobrej drodze, nawet to jest już pewne, ale nie zabraknie problemów.
   Mogę wam obiecać, że druga cześć tego opowiadania będzie o wiele bardziej ekscytująca i porywająca, obiecuję, mam już tyle świetnych pomysłów, które mam zamiar wykorzystać, są strasznie słodkie, a niektóre nieprzyjemne.

Więc, aby te dwa miesiące minęły wam jak najprzyjemniej i zawsze możecie być ze mną w kontakcie, mój tt @freehugshoney i twitter Elly @wilsonelly, który nadal będzie aktywny (!)

Spotykamy się za dwa miesiące, oby były niezapomniane! Ilysm! ♡ ‏ 



See ya soon! x

 @freehugshoney Mullingar girl 




Rozdział 28, koniec części pierwszej

- Wyciągnij tą cholerną komórkę! - krzyczałam do Hazzy. Nie miałam pojęcia gdzie jesteśmy, nic nie widzieliśmy z powodu braku światła. - Zaraz się zabijemy. - dodałam, a raczej mruknęłam. Ostrożnie poruszałam się po ciemnościach.
- Nie krzycz. - Styles zaśmiał się i wyciągnął telefon.
- Na co czekasz? - spytała Perrie.
- Spokojnie, tylko włączę coś jasnego. - powiedział Harry nie odrywając wzroku od ekranu komórki. - Jest. - skierował komórkę, która rzucała światło przed siebie.
- Ale widać. - sarkastycznie udałam zadowolenie.
- Może jakbyśmy wszyscy wyciągnęli było by lepiej? - chłopak syknął. To było by mądre posunięcie. Każdy z nas coś mruknął i po chwili mieliśmy w rękach komórki. Delikatne światło chroniło nas przed upadkiem.
- Strasznie tutaj, jak jest tak ciemno. - przez głos Danielle przenikał strach.
- Nie mów, że się boisz. - Harry zaśmiał się, a jego pewność siebie wyszła na zewnątrz. Danielle nic nie odpowiedziała, pewnie stwierdziła, że nie warto wchodzić w dyskusje z powodu kolejnej, głupiej odzywki Styles'a. Cholernie go lubiłam, był bardzo w porządku, lecz czasami mówił głupie rzeczy, a nawet często.  Moje nogi przezornie stąpały po drewnianej powierzchni i nagle natknęły się a miękki materiał.
- Znalazłam sofę! - wydałam głośny okrzyk radości.
- No i dobrze. - westchnęła Perrie. Wszyscy podeszli do mnie i kolejno siadali na kanapie.
- To sobie posiedzimy troszkę. - Danielle mocno podkreśliła ostatnie słowo. Duże okna prowadzące na taras sprawiały, że mogliśmy wyraźnie dostrzec każde uderzenie pioruna. Każdy następny dostarczał mi niemiłych wrażeń. Nagle po domu rozszedł się trzask zatrzaśniętych drzwi.
- Cholera. - syknął Niall.
- Jesteście! - odetchnęłam z ulgą, wznosząc nogi na kanapę i opierając podbródek o kolana.
- Wprowadziliście auto? - spytał Liam, który widocznie na samą myśl o wyjściu na dwór się wzdrygnął. Zayn obojętnie pokiwał głową.
- Jak to nie? - na twarzy Harry'ego wymalowała się złość.
- Skąd mieliśmy wiedzieć?
- No tak, zapomniałem, że nie macie mózgu. - sarkastycznie uśmiechnął się Styles.
- Przecież miałeś napisać im sms'a. - zwróciłam się do chłopaka.
- Może nie doszedł. - chłopak odpowiedział. No tak, Effy nie powiedziała im o wprowadzeniu auta, a on ją bronił.
- Yhym.. - burknęłam i uśmiechnęłam się do niego jednoznacznie. Chłopak zaśmiał się i przyłożył do ust palec, po czym wydał z siebie ciche shhh... Kocha ją.
- My na pewno nie idziemy, swoje zaprowadziliśmy. - kiwnął głową na kanapę Liam i wzruszył ramionami.
- Ja pójdę, z Elly. - nagle z korytarza odezwał się Niall, a już po chwili jasna błyskawica rozjaśniła całe wnętrze domu. Moje serce podskoczyło.
- Zwariowałeś, nie widzisz co się dzieje? Prędzej by mnie wynieśli. - pokiwałam głową i mocniej zaciągnęłam rękawy mojej fioletowej bluzy. Ponownie spojrzałam na mojego iPhona, który znajdował się w obudowie przedstawiającej misia. Dwanaście procent baterii, już niedługo koniec, w tej sytuacji nie byłam tylko ja, większości z nas wysiadał telefon. Wyjątkiem był Hazz, który ładował telefon od razu przed wyjazdem .Jakże wspaniale się z tym czuł.
- Pójdziesz. - jego niebieskie oczy błysnęły, a zaciśnięta szczęka lekko drgnęła. Nasz kontakt wzrokowy przerwała kolejna błyskawica, rozświetliła całe pomieszczenie, mogłam zobaczyć każdego, zrobiło się tak niewyobrażalnie jasno, lecz tylko przez chwilę. Za chwilę wszędzie rozniósł się odgłos grzmiącego się nieba, no i na finał jakiś kilometr od nas, uderzył wielki piorun. Lekko uchyliłam usta i pisnęłam, zasłaniając je dłonią. Czułam się jakbym była skazana na śmierć i właśnie miała ona zaraz nadejść. Przejechałam rękami po całej twarzy i odetchnęłam głęboko. To jest straszne. Nagle, nie mam pojęcia skąd, przecież przed chwilą stał na korytarzu, Niall schował mnie w swoich ramionach, tak cholernie mocno trzymając mnie przy swoim ciele.
- Nie bój się. - szepnął mi do ucha i musnął jego okolice, przyprawiając mnie o przyjemne dreszcze. - Przepraszam, nie musimy iść. - dodał. Pokiwałam głową potwierdzając, że nie będę się bać i przejechałam rękami z jego klatki piersiowej na jego szyję, po czym owinęłam je zwinnie na jego karku. Mocno zacisnęłam ręce, pragnęłam przytulić go najmocniej jak umiem. Pachniał tak niesamowicie, wiedziałam, że moja fioletowa, nie rozpinana bluza będzie pachniała tak samo, ten zapach jest jak papierosy, kiedy spróbujesz raz, chcesz więcej i więcej, po czym się uzależniasz. On cały taki był i nie mogłam temu zaprzeczyć. Niespodziewanie światło, niezbyt jasne, powędrowało na nas. Harry.
- Ouuu! - prawie pisnął i uniósł brwi. - Jakże słodko.
- Owszem. - syknęłam do niego i wyzwoliłam się z ramion blondyna, po czym oparłam głowę na jego ramieniu, obejmując jego tors jedną ręką. Styles nie odezwał się już ani jednym słowem, tylko się uśmiechnął. Wiem, że to głupie ale mój strach zniknął, kolejny piorun, który był coraz bliżej nie zrobił na mnie takiego wrażenia.
- Będziemy tak siedzieć i nic nie robić? - spytał Louis z oburzeniem.
- Możemy w coś pograć. - Harry pochylił się do przodu na kolana, tak aby łokcie były umieszczone po środku, palce splecione ze sobą i wiszące w powietrzu.
- Butelka. - po chwili ciszy z pomysłem wyjechał Zayn, po czym opadł na kanapę z dumą.
- Kolejny przejaw głupoty. - skomentował Hazz.
- O co ci chodzi?
- Będziemy grać w butelkę kiedy jest ciemno i nic nie widać, a naszym jedynym źródłem światła jest moja komórka, która gówno daje? - z ironią zakończył loczek. Zayn w odpowiedzi tylko machnął ręką.
- W chowanego - kolejny pomysł rzucił Liam. - jest ciemno, idealnie na chowanego.
- No tak zabawmy się w bachory. - ponownie Harry coś skomentował.
- A masz lepszy pomysł? To chyba jedyne co możemy teraz robić, chyba, że masz ten inny pomysł. - odezwał się Payne.
- Jak chcecie.
- Ja jestem za - uśmiechnęła się Danielle.
- Ja też. - dołączyła się do niej Eleanor, a potem Perrie, Zayn i Louis.
- No to, zaczynajmy. - westchnął Harry i uniósł ręce w geście obronnym.
- To ty liczysz. - zaśmiał się Zayn i szturchnął go w ramię, po czym uciekł na górę.
- Przez was czuję się jak dziecko. - Styles ponownie westchnął i odwrócił się w stronę ściany. - Raz, dwa, trzy... jak cholerne dziecko. - powtórzył sam do siebie, a my zaśmialiśmy się. No i zaczęła się ucieczka. Każdy biegł w inną stronę. Louis wszedł to szafki w kuchni i był już schowany, jako jedyny. Było słychać tupot nóg wchodzących po schodach i grzmienie z dworu, lub też odgłos pioruna. Ktoś także się wywalił, nie dziwię się, było cholernie ciemno. Szybko pobiegłam po schodach, wychwytując też każdą liczbę jaką wypowiadał Harry, miał liczyć do pięćdziesięciu, a był już na dwunastu. Wleciałam do pierwszego lepszego pokoju, który był prawdopodobnie Perrie i Zayn'a i szybko zamknęłam za sobą drzwi. Kiedy odwróciłam się i dzięki nagłej błyskawicy zobaczyłam Zayn'a chowającego się pod łóżko i Horan'a otwierającego szafę.
- Shit, musieliście. - przewróciłam oczami i za chwilę znajdowałam się na środku pokoju.
- Czterdzieści jeden. - usłyszałam zielonookiego chłopaka.
- Musieliście się tu wpieprzyć. - syknęłam przez zęby i dalej stałam jak bezbronna dziewczynka na środku pokoju, z zaciągniętymi rękawami od bluzy i zdezorientowanym spojrzeniem. 
- Lepiej się pośpiesz. - podpowiedział mi Malik gdy usłyszał liczbę czterdzieści sześć.
- Chodź. - zawołał mnie Irlandczyk, który stał już w szafie. Nie miałam czasu na zastanowienie, po prostu to zrobiłam. Podbiegłam do wysokiej szafy i weszłam do niej najszybciej jak umiałam, lecz to nie była najlepsza decyzja w moim życiu, nie dało się tam stać, szafa nie była taka wysoka jak się wydawało.
- Musimy zsunąć się na dół. - Niall szepnął mi do ucha, najciszej jak umiał. Jako pierwszy oparł się o szafę, zjechał na dół i kiwnął do mnie głową, żebym zrobiła to co on, no i tak zrobiłam. Powoli zjechałam na dół, co okazało się głupim pomysłem. Miejsca było za mało żeby pomieścić obu nas, skulonych.
- Auu.. - mruknęłam czując ucisk.
- Shh, nie mów już nic. - chłopak na chwilę zmarszczył nos i oblizał usta. Jego ręce silnie złapały mnie w talii i podniosły do góry, kładąc na sobie. Leżałam na jego ciele, od stóp to głowy, czułam jak bije od niego gorąc, jak bije jego serce, to najpiękniejsze co w życiu usłyszałam. 
- Ale.. - zaczęłam.
- Shh.. - zamknął moje usta jednorazowym muśnięciem warg i uśmiechnął się, obejmując mnie ramionami i wtulając w swoje zagłębienie w szyi. [...]

włączcie http://www.youtube.com/watch?v=EQ3fuFXoRFE

- Idźcie teraz, póki się na chwilę uspokoiło. - delikatnie rozkazał nam Liam. Nie miałam zamiaru iść w tą burzę wprowadzać auto, ale teraz zmieniłam zdanie. Już się nie bałam, nie z nim.
- Tak, lepiej teraz. - zgodziłam się z Payne'm i wstałam z kanapy.
- Chodź Elly. - Niall objął mnie ramieniem i ruszyliśmy za zewnątrz. Burza trochę przeszła, a deszcz już prawie nie padał.
- Gdzie zaparkowaliście? - przerwałam dosyć krępującą ciszę.
- Troszkę daleko od garażu. - chłopak troszkę się zaśmiał, ale i tak wiedziałam, że nie było w tym nic śmiesznego. Szliśmy przez całe podwórko i doszliśmy do auta, Niall do niego wsiadł i rzucił mi kluczyki, którymi otworzyłam drugie drzwi garażu. Chłopak szybko wjechał do garażu i wyszliśmy z niego, zamykając go na klucz. Także rzutem oddałam mu kluczyki, a on wsadził je do kieszeni.
- Myślisz, że włączą niedługo prą.. - ponownie ktoś mi przerwał, a raczej ogromna błyskawica, pojawiająca się nad naszym domem i powodująca okropny, mocny i niedający za wygraną, deszcz. Momentalnie na ziemi zrobiła się niemiła ciapa. Moje trampki były już całe przemoczone, moje stopy w nich pływały. Zerwał się okropny wiatr, który targał moje włosy. Na mojej fioletowej bluzie co chwilę pojawiały się ślady po nowej kropelce deszczu.
- Myślałem, że przeszło. - Horan powiedział jakby sam do siebie, widziałam w jego oczach lekkie zdenerwowanie, lecz nie winiłam go za to, czułam to samo. Za chwilę jedną ręką złapał mnie pod kolanami, a drugą położył na plecach, podnosząc mnie w górę. Nie miałam pojęcia, że był aż taki silny, przynajmniej na takiego nie wyglądał. Był dosyć chudy, chociaż ostatnio dosyć ćwiczył i myślę, że to wszystko dało o sobie teraz znać.
- Niall..
- Co? - nagle jakby wybuchł. Stanął w miejscu i dalej trzymał mnie na rękach. Jego twarz przybrała inną postać niż zwykle, jakby miał zaraz się popłakać. - Mam Cię puścić? Nie dostoi tak? Ciągle czuję, że każdy mój kolejny krok jest kolejnym błędem wobec Ciebie i nie wiem co do mnie czujesz, bo za każdym razem jest inaczej, kiedy dotykam twoich ust czuję, że mnie kochasz i tego chcesz, ale czasami po prostu zachowujesz się jakbym miał Cię poparzyć. Może nawet tego nie wiesz, ale Cię kocham. Kocham Cię, jesteś  piękna, twoja twarz jest najpiękniejszą i najsłodszą jaką widziałem w życiu, twoje włosy są niesamowite, kocham jak je upinasz, tak jak zawsze, jak bawisz się ich końcówkami. Twoje oczy są poetycznie piękne, ten brązowy kolor, jest jak czekolada, rozpływam się jak w nie patrzę i mógłbym patrzeć całe dnie. I wiem, że to głupio brzmi, ale jesteś cholernie seksowna, gorąca, idealna, kocham Cię za to, że nie jesteś jakąś wywłoką z ulicy i masz do siebie wielki szacunek, wiem, że może i na Ciebie nie zasługuję, ja to wiem, ale staram się poprawić. Ja wiem, że ja nie jestem wysokim brunetem, z brązowymi oczami, wielkimi mięśniami i nie pracuję w wielkiej firmie, jako biznesmen. Ja wiem, wiem, że jestem tylko jakimś nędznym blondynem, który umie tylko śpiewać, wiem. Może i nie mam super mięśni, wielkich, brązowych oczu, ładnych ust i ciemnej opalenizny, ale wiem, że mam serce, które kocha Cię całym sobą i nie potrafi bez Ciebie żyć. Za każdym razem, gdy zamykam oczy, widzę Ciebie. Pamiętasz te dni kiedy spaliśmy razem w pokoju? Po nich chodziłem niewyspany, bo siedziałem nocami i patrzyłem się na Ciebie, jak uroczo śpisz, przytulałem Cię, bo wiedziałem, że nie musiałem się wtedy z tym ograniczać. Pamiętasz kiedy Cię pocałowałem w Sylwestra? Wtedy postanowiłem, że muszę o Ciebie zawalczyć, że musisz być moja, bo jak nie będziesz, łzy będą lały się po moich policzkach, bo będę wiedzieć, że straciłem coś, czego nie mogę zastąpić niczym innym. Nigdy nie będziesz kochać siebie, choć w połowie tak mocno jak ja kocham Ciebie. - zakończył, a ja wpatrywałam się w niego zaskoczona, nie wiedziałam, że nagle tak wybuchnie, nie miałam pojęcia.
- Niall, ty nic nie rozumiesz. Ja po prostu się boję, boję się tego, że ktoś mnie zrani, nigdy nie byłam kimś odważnym, nigdy nie starałam się takim kimś być, może to głupie, ale przeszłam trochę w życiu i już nie ufam każdemu tak jak przedtem, ale tobie zaufałam i wiem, że to nie są pozory, wiem, że to co do Ciebie czuję jest czymś najlepszym co czułam w życiu, wiem, że ty jesteś taką osobą. Sprawiasz, że czuję się niesamowicie, przy tobie czuję się jak księżniczka. Czuję, że jesteś szczęściem, które miałam spotkać w życiu i to one właśnie miało zmienić moje życie w coś pięknego. I to przez Ciebie zmienił się ideał mojego chłopaka, bo to właśnie ty nim jesteś, blondyn, grający na gitarze, z dołeczkiem w podbródku, irlandzkim akcentem i niewyobrażalnie czułymi, gorącymi ustami. Nie mogę oprzeć się twoim ustom i wiem, że jestem beznadziejna w tym co teraz mówię, bo nigdy nie umiałam wyrażać swoich uczuć. Cholera, kocham Cię. Ja wiem, że ...
- Och, zamknij się. - Niall wpił się w moje usta i zaczął całować je niepohamowanie. Położyłam ręce na jego klatce piersiowej. Chłopak postawił mnie na ziemię, tylko po to, aby po chwili złapać mnie za uda i podnieść okrakiem do góry. Oparł mnie na swoich biodrach i nie odrywał się od moich ust. Nie przeszkadzało nam, że deszcz uderzał w nas mocnymi kroplami. Horan przejechał rękami po moich udach i złapał mnie za pośladki, podrzucając do góry. Poczułam jak jego kąciki ust przyjaźnie podnoszą się do góry, uwielbiałam to uczucie. Krople wody opadały nam na twarze i spływały po policzkach, mimo tego uśmiechaliśmy się miedzy pocałunkami. Irlandczyk oderwał się na chwilę i musnął parę razy moją szyję, po czym ponownie powrócił do ust.
- Jesteś najsłodsza na świecie. - odrerwał się od moich ust i pokiwał głową z niedowierzaniem, a na jego twarzy gościł uśmiech, którego jeszcze nie widziałam. - Bądź moja na zawsze. - powiedział i popatrzył mi w oczy.
- Będę. - jasna błyskawica rozjaśniła całą okolicę, był piękny, a ja byłam jego, na zawsze. [...]

________________________________

55 komentarzy = NEXT

Lads! 
Rozdział 28, jest, a teraz - 
  • KOMENTUJCIE! 
  • DODAWAJCIE BLOG DO OBSERWUJĄCYCH 
  • i koniecznie przeczytajcie notkę, która pojawi się za chwilę, ona coś zmieni.

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 27

Niall perspective

- Po prostu jej to powiedz. - Harry wzruszył ramionami jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie, lecz nie była. 
- To nie jest tak jak myślisz. - oblizałem usta i oparłem łokcie na kolanach, po czym złączyłem palce swoich rąk. Przecież ona nie była taka jak inne, czy on tego nie zauważył? Myślałem, że jej ostre odzywki po tym, kiedy przechodził swoją granicę okazały się skuteczne i udowodniły mu kim ona jest, ale widać nie do końca. Przyznam się, że kiedy pierwszy raz na nią spojrzałem zwróciłem uwagę na jej wygląd, wtedy nim mnie oczarowała. Oczarowała, to wszystko. Zwrócenie uwagi na wygląd było egoizmem i niesprawiedliwym zachowaniem, ale kolejny ruch w stronę tego uczucia były jej oczy. One mnie nie oczarowały, one mnie w sobie rozkochały, a to jej zachowanie, delikatność, słodkość doprowadzają mnie do szaleństwa. Może i jestem facetem, ale nie tym przeciętnym. Nie zakochuję się w dziewczynie, która jest gotowa zrobić wszystko, jest nieobliczalna, twarda i łatwa. Zakochałem się w dziewczynie, na jaką zasługuje tylko ten co stara się najbardziej, ten co umie dostrzec jej nie tylko zewnętrzne, ale także wewnętrzne piękno, ten który jest gotowy zrobić wszystko, ten co umie udowodnić tą poetyczną miłość jaką do niej czuje. Ten, który kocha ją naprawdę. Brzmi jakbym mówił o sobie, bo mówię, mówię co chcę udowodnić, mówię, że jestem w stanie rzucić dla niej wszystko. Ja to wiem i już nie ma odwrotu, a nawet jeśli by było, to nie byłbym osobą, która by się odwróciła.
- Ale ona czuje to samo, uwierz mi. - Harry wstał z miejsca i poklepał mnie po plecach odchodząc. - Ona cię kocha. - odwrócił się na chwilę, dodał i odszedł. Co on może o niej wiedzieć. On nie zarywał nocy tylko po to, aby móc ją swobodnie przytulać, on nie czuł smaku jej fantastycznych ust i nie trzymał jej w swoich ramionach z wrażeniem posiadania w nich całego swojego świata. On nic nie rozumie.'


 Elly perspective


- Chodź do środka. - Zayn wstał ze schodków i wyrzucił papierosa, przydeptując go nogą. Wyciągnął w moją stronę rękę, a ja zwinnie się za nią podciągnęłam. Szybko otrzepałam sukienkę i ruszyłam za nim. Weszliśmy do wielkiej sali, a moje ciało musnęło przyjemne, gorące powietrze. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam za chłopakiem. - Zatańczysz? - odwrócił się i spytał. Był taki miły, uwielbiałam go, mogłam go nazwać przyjacielem, cieszyłam się, że miałam kogoś do kogo mogłabym pójść, chociaż nie był pierwszą taką osobą. Od kiedy zaprzyjaźniłam się z tą grupą czuję się bezpieczniejsza i wiem, że mam komu zaufać i to jest wspaniałe. Grzecznie skinęłam głową, a na mojej twarzy pojawił się zadowolony uśmiech. Chłopak ujął moją dłoń, a ja przywarłam do jego ciała. Zaczęliśmy tańczyć i czułam się całkiem swobodnie, do czasu, po chwili Zayn co chwile odwracał się do Styles'a, coś kombinowali, ukrywali, mają jakiś cholerny plan. Mulat pokiwał głową, co odebrałam do zrozumienia jako - wszystko gotowe, dawaj. Styles przejechał palcami po wargach, co miał w zwyczaju i podszedł do stolika przy którym siedział Niall. O nie. Położył rękę na jego ramieniu i coś mu mówił. Niall skinął głową i odwrócił się w moją stronę. 


Niall pespective


Już przyszła - powiedział Harry, wreszcie. Czekałem na nią. 


Elly pespective


- To on nam kazał. - Zayn podniósł ręce w obronnym geście. - Mieliśmy tylko dopilnować żebyś przyszła i mu powiedzieć. - zaśmiał się i poklepał mnie po plecach. Tak, na pewno nie maczali w tym palców. Harry wziął mikrofon do ręki i puknął w niego, przez co po całej sali rozszedł się okropny pisk głośników. Na twarzy każdego pojawił się grymas. Harry zmieszał się, ale po chwili uśmiechnął się pewnie, tak jak zawsze, z rozbawieniem.   
- Przepraszam, ale mam tutaj specjalny utwór dla Elly Wilson, - krew napłynęła do moich policzków, musiał mówić do mnie, poczułam się wyjątkowo, pomimo tego, że byłam zawstydzona. - od tego oto Niall'a - zaśmiał się, zazdrościłam mu tego, że zawsze był na luzie. - Flightless Bird, American Mouth - zapowiedział tytuł i zszedł ze środka, a Niall wstał z krzesła. Wdzięcznie poklepał loczka po plecach i oblizał usta ze stresu. Horan szedł niepewnym krokiem, a kiedy mnie ujrzał, stojącą tam z zdziwionym wyrazem twarzy, zaśmiał się subtelnie. Kiedy był już wystarczająco blisko, ostrożnie objął mnie w talii i przyciągnął do swojego gorącego ciała. Momentalnie przypomniał mi się ten moment, kiedy tańczyliśmy podczas sylwestra. Ponownie poczułam to niesamowite uczucie jego dotyku. Był bardzo blisko i przez to byłam szczęśliwa. 
- Chodź tu. - chyba poczuł moją niepewność i przyciągnął mnie do swojego ciała. Skinęłam głową i przybliżyłam się blisko niego, owinęłam ręce na jego karku i poczułam oddech na swojej skórze. Był tak blisko. Piosenka leciała szybko, niestety, kiedy chcemy żeby coś trwało wiecznie to jest zupełnie odwrotnie. Przybliżył się do mojego ucha i lekko musnął jego okolice, po czym zaczął śpiewać szeptając. 
Have I found you                            
Flightless bird,
jealous,
weeping or lost you,
american mouth
Big pill looming
Przez moje ciało przechodziły dreszcze. Czułam jak moje uczucie do niego wzrasta. Jego piękny głos sprawiał, że się rozpływałam, a ta odległość między nami, dawała mi do zrozumienia, że chcę, aby był obok mnie już do końca życia. Miałam wrażenie, że ten tekst jest tylko i wyłącznie skierowany do mnie, nawet to, że moja mama pochodziła z USA. Poruszaliśmy się rytmicznie raz w jedną stronę raz w drugą, nie myśleliśmy nawet o tym co robimy, ale o tym co mamy przed sobą. Czułam się niesamowicie, nie mogę opisać tego inaczej. Koniec piosenki był już za chwilę, zbliżał się wielkimi krokami. Leciała już tylko melodia, to już tylko parę sekund. Ludzie tańczący obok nas teraz się nie liczyli. Chłopak podniósł mój podbródek i jednorazowo musnął moje usta. [...]

- Chodźcie. - Louis otworzył drzwi, a ja wsiadłam do małego auta. Tym razem był nim Ford Capri, chyba po raz pierwszy. Niall zdjął rękę z mojego ramienia, abym mogła wejść. Dojechanie do domu mamy Lou zajęło nam jakieś dziesięć minut. Każdy z nas wyszedł z auta i zaczęliśmy czekać na Louis'a, który miał klucze. Po chwili podszedł do drewnianych drzwi i zwinnie je otworzył. Zmęczeni weszliśmy do środka i bez żadnych rozmów każdy z nas udał się do swoich pokoi. Wzięłam rzeczy do ręki i prawie nieprzytomna ruszyłam do toalety, tam szybko przebrałam się i skierowałam się do długo wyczekiwanego łóżka. Kiedy wyszłam zza ściany zobaczyłam uroczo śpiącego już Niall'a. Uśmiechnęłam się lekko sama do siebie i położyłam się po drugiej stronie łóżka.

Wstałam o godzinie siódmej co było dziwne, ponieważ poszłam spać o trzeciej nad ranem. Czując się źle z powodu dalszego pragnienia odpoczynku, zamknęłam się w toalecie i weszłam pod prysznic. Kąpiel zrekompensowała moje zmęczenie. Wysuszyłam włosy, przeczesałam je i poprawiłam rzęsy mocnym tuszem, oraz ubrałam się w wygodne leginsy i beżowy sweterek w różowe kropki. Niall dalej spał, nie chciałam go budzić, dlatego moje wyjście z pokoju było najbardziej ciche na jakie było mnie stać. Zeszłam na dół, a tam, przy zlewie stała Jay.
- Dzień dobry Jay. - przywitałam się dosyć swobodnie.
- Witaj mała, jak się wczoraj bawiłaś? - spytała Jay. Och, przecież nie jestem już taka mała.
- Dobrze, mężatko. - zaśmiałam się i podeszłam do niej, zabrałam jej talerz, który miała w rękach. - Daj, pomogę ci. - uśmiechnęłam się wesoło w jej stronę, a kobieta odsunęła się w bok.
- Dziękuje, nawet nie wiesz jaka jestem zmęczona. - westchnęła i usiadła na krześle w jadalni.- Jesteś kochana. - dodała.
- Och nie ma za co, przecież to co działo się wczoraj mogło cię kompletnie wykończyć, nie dziwię się. - zaśmiałam się łagodnie i odłożyłam umyty talerz na suszarkę.
- Dziękuję - powtórzyła i delikatnie odchyliła głowę do tyłu. - Pójdę obudzić Dan'a, - westchnęła cicho i ociężale wstała z krzesła. - Niedługo zacznijcie się przygotowywać kochana, poprawiny już o dziesiątej. - dodała i zniknęła za ścianą. Odgłos jej stóp idących po schodach ucichł i pojawił się nowy. Ktoś idzie.
- Dzień dobry. - przywitał się Harry swoim jeszcze bardziej zachrypniętym głosem niż zawsze.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam z nutką rozbawienia i obróciłam się w jego stronę. Zaspany, w białej koszulce i luźnych spodniach, z poszarpanymi włosami chłopak usiadł przy stole. - Wyglądasz świetnie. - powiedziałam z widocznym sarkazmem i uśmiechnęłam się do niego najmocniej jak umiałam.
- Dziękuje, wiedziałem, że mnie uwielbiasz. - Harry ukazał swoje długie i białe zęby.
- Oczywiście kochany. - zaśmiałam się subtelnie i wróciłam do zmywania. Kolejna para stóp schodziła po schodach. Nie zwróciłam na to specjalnej uwagi, dalej robiłam to co wcześniej, nawet nie podnosząc wzroku. Po cichym zaskomleniu ust, poznałam, że to Nialler, w moim sercu momentalnie zrobiło się gorąco, lecz starałam się udawać, że zwyczajnie się do tego odnoszę i myślę, że wychodziło mi to całkiem dobrze.
- Zganij kto wstał. - Horan przejechał rękami po moim wcięciu w talli, po czym oplótł je na moim brzuchu. Jego twarz momentalnie zbliżyła się do prawej części okolic mojego policzka, ucha i szyi. Jego wargi musnęły moje rozpalone policzko, po czym przeniosły się na moją szyję, zaczynając muskać ją w co chwilę innym miejscu. Czynność zakończyła się na około pięciu dotykach mojej skóry i zaraz po tym chłopak gwałtownie złapał mnie swoimi silnymi rękami i obrócił w swoją stronę. Spojrzał w moje oczy i podciągnął do góry jeden kącik ust, przy czym pojawił się jego uroczy dołeczek w podbródku, napędziło to krwi do moich policzków. Zaśmiałam się prawie niesłyszalnie i schyliłam głowę czując jak moje policzki się palą. Pragnęłam, aby moje długie włosy zakryły zaczerwienioną twarz, lecz było to nie możliwe, górna część moich włosów była związana w kucyka, który znajdował się na czubku głowy, jak zawsze, powinnam do tego przywyknąć. Horan widząc moje zachowanie pokiwał rozbawiony głową i palcami podniósł mój podbródek do góry, każąc mi przy tym na siebie patrzeć. - Nie masz prawa zakrywać tych słodkich rumieńców. - wyszeptał, śmiejąc się. Nie wiedziałam skąd wiedział co pragnęłam wtedy zrobić. Nasze usta były ustawione idealnie, jakby same chciały siebie dotknąć. Moja głowa była uniesiona, a jego schylona, z powodu wzrostu, tak, definitywnie chciały się dotknąć, a raczej my chcieliśmy aby się dotknęły. Chłopak chcąc to wykorzystać, przybliżył się do moich ust i dotknął je swoimi miękkimi, przepełnionymi miłością, gorącymi wargami.
- Ci to by się tylko całowali, a jak przyjdzie co do czego to nie mamy nic ze sobą wspólnego. - podwyższył swój głos, próbując mnie naśladować. Owszem mój głos był dosyć wysoki, można było by powiedzieć, że czasami jakby piszczący, ale nie tak przesadnie jak udawał to on. Momentalnie się od niego odsunęłam, to nie może tak wyglądać. [...]

- To co jedziemy? Jedziemy! - słowa Jay były przepełnione empatią, jak zawsze, była niewyobrażalnie miła. Może i głupio się do tego przyznać, ale zazdrościłam Louis'emu. On pewnie miał jej czasami dość, a ja wiele bym dała za to, aby mama wystąpiła w moim życiu. Zawsze brakowało mi takiej kobiety, która powiedziała mi co mam robić, co było by lepsze, jaką drogą mam pójść, ale niestety jej nie było i już nigdy nie będzie.
- Jedźmy. - powiedział Liam, ale prawie nikt go nie usłyszał. Za pomocą samochodów udaliśmy się do wcześniej już odwiedzonej sali i weszliśmy do środka, byliśmy pierwsi. Cierpliwie zaczekaliśmy na resztę rodziny Państwa Młodego i rozpoczęliśmy zakończenie tego przyjęcia. Czas minął całkiem dobrze, a goście byli zadowoleni. Tego dnia zachowywałam się inaczej, czułam się pewnie i trzymałam się przy Niall'u, w odróżnieniu do dnia wczorajszego. Do dawnego miejsca zamieszkania Louis'a wróciliśmy o godzinie czwartej po południu. Każdy z nas wiedział, że lada chwila wyjeżdżamy, każda walizka, czy torba była już przygotowana, ale to z wyjazdem było najtrudniej.
- To pa mamo, zobaczymy się niedługo, obiecuje. - Tommo czule wtulił matkę w swoje ramiona. Po oderwaniu się od jej ciała, uklęknął przed swoimi malutkimi siostrami, starając się być na tym samym poziomie co one. - Nie tęsknijcie, bo nie warto, chociaż w sumie - przerwał i zapanowała dramatyczna cisza - czekajcie, bo następnym razem przywiozę wam coś świetnego! - wybuchł śmiechem Louis i mocno je przytulił. Zostały mu tylko te starsze siostry. Fizzy i Lottie, im nie mówił już nic, obdarował je tylko i wyłącznie otuleniem silnymi rękami. Po długim napawaniu się tym czym jeszcze mogli uwolnili się ze swoich uścisków. Tomlinson odwrócił się i z uśmiechem odmachał im ręką.
- Cześć Jay. - pożegnał się Harry, który wsiadał do auta i zasalutował. Poszliśmy w jego ślady i zrobiliśmy to samo. Tym razem ściśnięta w małym Ford'zie, wpatrywałam się w drogę, czasami przerywając to rozmową z Danielle. Kiedy byliśmy około godzinę od domku w górach, zaczął padać deszcz i podążał za nami jak cień, aż do samego końca drogi. Potem zaczęło dochodzić stopniowo głośniejsze grzmienie się, no a kiedy dojechaliśmy było o krok od wielkiej burzy, a gdzie nie gdzie pojawiały się jasne błyskawice. W środku zaczęłam się trochę bać, po prostu bałam się burzy, nie przesadnie, ale trochę się bałam. Było to moje przewrażliwienie od jakiś dwóch lat. Pamiętam, miałam szesnaście lat, piorun uderzył w nasz dom i spalił wszystkie elektryczne urządzenia jakie posiadałyśmy. To było przeżycie. Wychodząc z auta od razu poczułam jak wiatr mocno uderza w moje ciało, starając się popchnąć mnie do przodu.
- Ale wichura! - krzyknęła Danielle wychodząc z samochodu. Niebo miało ciemny kolor, nie wyglądało to przyjemnie. Noc sprawiała, że błyskawice było bardzo dobrze widać. Wiatr porządnie wiał we wszystkie strony. Gdzie nie gdzie leciał jakiś przedmiot wywiany z czyjegoś podwórka, czy liście, które bez własnej woli spadły z drzewa. W uszach było słychać mocne podmuchy wiatru. Deszcz ostro uderzał o twardą powierzchnię, tworząc wielkie kałuże. Kolejny piorun uderzył niedaleko nas. Wyszliśmy z auta i zaczęliśmy biec w stronę domu, lecz musieliśmy się wrócić, Harry postanowił, że musimy zaprowadzić samochód do garażu. Uderzyłam rękami o uda i uniosłam do góry wewnętrzne części brwi, po chwil jednak zrozumiałam, że to konieczne. Liam opuścił pojazd i zaczął biec w kierunku garażu, przykrywał się ciemną bluza, którą trzymał wysoko na ręce. Machał do nas, pokazując nam kierunek garażu. Dobiegliśmy do małego budynku, jeśli można było to tak nazwać. Ramionami zasłanialiśmy swoje twarze przed atakami silnego deszczu. Payne wyciągnął kluczyki z kieszeni i po kilku próbach włożył je do dziurki, szybko je przekręcił.
- Ciągnijcie do góry! - wydał polecenie, a my z powodu wyjątkowych warunków zgraliśmy się jak nigdy, równocześnie pociągnęliśmy drzwi do góry, a one tak jak się spodziewaliśmy prawidłowo uniosły się w górę. Liam machnął ręką w stronę Harry'ego prowadzącego auto, co miało oznaczać - wjeżdżaj. Styles zaczął je odpalać, raz, drugi, trzeci.., otworzył drzwi i wyłoniło się zza nich jego ciało.
- Nie chce odpalić! Cholera. - krzyczał do Li, a ostatnie słowo wypowiedział jakby sam do siebie.
- Czemu do cholery? - także krzykiem odpowiedział mu chłopak, który był już lekko poddenerwowany.
- Akumulator wysiadł. - usłyszeliśmy krzyk Styles'a z auta, sprawdzał coś, a to miała być odpowiedź. Liam zdenerwował się już do tego stopnia, że postanowił tam pójść, a raczej podbiec. Miałam wrażenie, że ja, Danielle i Perrie nie miałyśmy tam nic do powiedzenia, podtrzymywałyśmy tylko drzwi garażu, moknąc ze strachem w oczach, który zwiększał się po każdym uderzeniu kolejnego pioruna.
- Będzie trzeba popchać. - oznajmił Harry'emu chłopak, - Będzie trzeba pchać! - a następnie nam. Westchnęłam cicho, no ale na to nie było czasu. Po chwili staliśmy z rękami na bagażniku Ford'a.
- Raz, dwa, trzy! - nasze mięśnie dały o sobie znać, a auto ledwie drgnęło, trzeba było je rozruszać. - Raz, dwa, trzy! - powtórzyliśmy poprzednią czynność, pomimo tego, że deszcz uderzał nam w oczy, dosłownie. - Raz, dwa, trzy! - to była już ostatnia powtórka, auto ruszyło, pchaliśmy z całej siły, żeby zostało tak jak najdłużej, no i udało nam się, wjechaliśmy do garażu.
- Wreszcie! - odetchnęłam i obtarłam ręce.
- Nie stójmy tak! Do domu! - krzyknął Harry, a my zrobiliśmy tak jak kazał. Zaczęliśmy biec przez całe podwórko, nagle blisko naszego domu uderzył piorun, przy czym rozjaśniła się cała okolica. Momentalnie pisnęłam i ponownie zakryłam twarz ramieniem.
- Matko. - na piorun zareagowała także Pezz. Kolejny piorun, kolejny pisk, to było straszne, ale nareszcie dobiegliśmy do domu. Zatrzasnęłam za nami drzwi i zamknęłam je na klucz.
- Elly nie martw się, burza się do nas nie włamie. - zażartował Harry, a ja spojrzałam na niego i zaśmiałam się sama z siebie. Staliśmy tak w korytarzu i dopiero po jakimś czasie zorientowaliśmy się, że kapią z nas pojedyncze kropelki wody. Byliśmy cali mokrzy, dokładnie jakbyśmy wyszli spod prysznica.
- Jezu, ciekawe jak reszta. - stanęłam na palcach i zajrzałam do okna, znajdującego się w korytarzu. Jakby wiedziała o czym myślę, cała reszta, przysłała sms'a, do loczka.
- Czytaj. - naciskałam na niego, a on odpowiedział śmiechem.
- Jeśli się martwicie, to jesteśmy jakieś pięć minut drogi od domku, straszna burza. - cytował sms'a od Effy, Hazz.
- Odpisz im, żeby od razu wprowadzili Range Rover'a. - szturchnęłam ramię zielonookiego i popatrzyłam mu w oczy.
- Spokojnie. - znowu się zaśmiał, a jego klatka za wibrowała. Wystukał wcześniej wspomniany tekst i nacisnął przycisk wyślij.
- To co robimy? Trzeba iść po ręczniki i się przebrać. - cisze przerwała Danielle, a my pokiwaliśmy głowami.
- Chodźmy. - mruknęłam, udaliśmy się do salonu i nagle, niespodziewanie, w całym domu zgasło światło. No to ładnie.

▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬ஜ۩۞۩ஜ▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
  CZYTASZ - KOMENTUJESZ! 
55 KOMENTARZY - NEXT
▬▬▬▬ஜ۩۞۩ஜ▬▬▬▬

Hello lads! Jak tam u was? Bo u mnie w porządku, schudłam dwa kilo, haha, więc jest dobrze! 

Tutaj macie rozdział 27, już 27! Nawet nie zauważyłam, ale piszę tego bloga już pół roku, co mnie dziwi. 

Może to dziwnie zabrzmi ale spodobało mi się to, że wreszcie się tu coś dzieje i będzie trochę szaleństwa, w tą burzliwą noc. Poczekacie tydzień, zobaczycie, haha. 

A wiecie, że Elly ma twitter'a? Nie, no to zapraszam! Jest na bieżąco i coraz częściej dodaje posty! -> naciśnij
  
BĄDŹCIE INFORMOWANI O NOWYCH ROZDZIAŁACH OD RAZU PO DODANIU, WYSTARCZY ZAPISAĆ SIĘ DO LISTY W ZAKŁADCE INFORMOWANIE { naciśnij }
Bay mofos ♥ @freehugshoney

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 26

Rytmicznie uderzałam palcami o stolik nocny stojący w pokoju. Piękna sukienka już od dwóch godzin gościła na moim ciele.
- Długo jeszcze Eleanor? Zaraz wyjeżdżamy. - krzyknęłam zrezygnowana i oparłam głowę na łokciu. Wreszcie drzwi otwarły się i wyszła z nich dziewczyna o idealnej figurze. - Wyglądasz niesamowicie, ale musimy już iść. - wzruszyłam ramionami i zmarszczyłam brwi. Mocno pociągnęłam jej rękę i ruszyłyśmy na dół. Mimo tego, że byliśmy tutaj dopiero parę godzin, mogłam się tutaj swobodnie przemieszczać.
- Elly.. - usłyszałam głos z pokoju Harry'ego i Effy, ale to nie byli oni. Niall stał tam zrezygnowany, z krawatem w ręku. Chyba już wiem o co chodzi, problem większości mężczyzn - zawiązanie krawatu. Stanęłam w miejscu i oparłam rękę na wcięciu w talli, śmiejąc się. Eleanor machnęła ręką i znikła. Weszłam do przestrzennego pokoju, miał kolor miętowy, a po prawej stronie stała ładna, o kolorze bardzo ciemnego brązu, komoda. Był o wiele bardziej elegancki od naszego. Odwróciłam wzrok na chłopaka i ponownie zaśmiałam się wesoło.
- Przecież miałeś zawiązany jak jechaliśmy. - złapałam krawat w rękę i wbiłam w niego wzrok, był cały czarny. Chłopcy już przed wyjazdem ubrali się w garnitury, my jednak postanowiłyśmy zostawić to na czas po przyjeździe.
- Tak jakoś wyszło. - wzruszył ramionami, a ja momentalnie przewróciłam oczami. Założyłam mu go na szyję i nagle poczułam jego oddech na swojej skórze. Byłam niewyobrażalnie blisko. Chłopak po chwili otarł się ustami o moje, a ja przełknęłam ciężko ślinę. Zawsze starał się być tak blisko i robił wszystko żeby coś mi udowodnić. Ale co? Na chwilę moje oczy powędrowały na jego, tylko po to żeby potem tego żałować. Wykorzystując chwilę, w której podniosłam głowę, musnął moje usta swoimi gorącymi wargami, w niecałą sekundę mogłam poczuć ich smak, niewyobrażalnie idealny. Cholernie mocno pragnęłam, dotknąć ich po raz kolejny, lecz odsunęłam się i zabrałam się za coś po co tu przyszłam. Krawat zwinnie obracał się w moich palcach i już po chwili wyglądał tak jak powinien. Zaciągnęłam go mocno na dół.
- Gotowe. - szepnęłam bezuczuciowo i tak samo się uśmiechnęłam.
- To co idziemy? - Niall objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.
- Yhym. - pokiwałam głową.
- Elly, pamiętaj przy mnie nie możesz być smutna. - podciągnął do góry jeden kącik ust i podniósł mój podbródek. - Pamiętaj. - pogładził kciukiem moje policzko. Rumieniec wylał się na moją twarz.
- Chodźmy. - wymamrotałam i złapałam go za nadgarstek, lecz chłopak przezornie przejechał nią do góry i splótł nasze palce. Co on chce mi udowodnić?

- Ruszaj! - krzyknął Harry i uderzył o fotel prowadzącego Horan'a.
- Nie ruszaj się tak bo mi się sukienka pogniecie. - warknęła do Styles'a Eleanor, on tylko spojrzał na nią przelotnie. Kluczyki przekręciły się w stacyjce i auto ruszyło, ponownie udało mi się znaleźć w czarnym aucie, ale nie był to specjalny przywilej, to tylko dziesięć minut drogi. Siedziałam obok Eleanor i wpatrywałam się w moje beżowe szpilki. Co tam będzie się działo? Będę siedzieć i patrzeć jak oni rozmawiają sobie ze swoimi znajomymi? Czy może tańczyć z nieznanym mężczyznom? Odetchnęłam głęboko.
- Co tak wzdychasz? - zmarszczyła brwi Calder.
- Ja nie.. - wzruszyłam ramionami i oparłam głowę o tapicerkę. - Jestem zmęczona - dodałam [...]

Weszliśmy do kościoła, a nieprzyjemny chłód uderzył o moje gołe nogi i ramiona. Wzdrygnęłam się. Niall od wyjścia z samochodu, kurczowo trzymał moją rękę, dzięki czemu czułam się pewniej. W budynku panowała krępująca cisza, nie należąca do przyjemnych. O beton uderzały szpilki i wydawały specyficzny dźwięk, ludzie zasiadali do ławek i cierpliwie czekali na rozpoczęcie ceremonii. Byłam głupia zostawiając marynarkę w samochodzie, ale już za późno. Przechodząc na środku kościoła, napotkałam na parę ciekawych i dociekliwych spojrzeń, ciche szepty na mój temat sprawiły, że poczułam się skrępowana i niepewna. Kim ona jest? Partnerka Niall'a? Nigdy wcześniej jej nie widziałem. Wypowiadali kolejno ludzie, a rumieniec wylał się na moją twarz. Prawda była taka, że pośród nich wszystkich byłam nikim. Przynajmniej tak się czułam. Nie wiedziałam kim byli ci ludzie, ale dla mnie w tej chwili byli kimś ważnym, kimś kogo zdanie się liczy, a to, że postrzegali mnie jako kogoś nieznajomego cholernie mnie rozpraszało.
Usiedliśmy na twardych ławkach, a nasz wzrok automatycznie powędrował do przodu. Wszędzie były jasnoróżowe róże, wszystko wyglądało tak magicznie.
- Zimno ci? - z zamyśleń wyrwał mnie Niall. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam szeroko rozszerzone oczy, od paru dni coś w nich błyszczało. Niespodziewanie przejechał dłonią po mojej ręce, jego gorąca dłoń delikatnie przejechała po niej z góry na dół. - Jesteś zimna. - nie odwracał od niej wzroku i  momentalnie ją oderwał się od mojego ciała, rozszerzył ramiona i ściągnął marynarkę. Gruby materiał już po chwili leżał na moich ramionach.
- Niall nie potrzeba. - wymamrotałam.
- Właśnie, że trzeba, widzę jak się trzęsiesz. - pokiwał głową i uśmiechnął się, jakby chciał powiedzieć jest ok. Ramię chłopaka objęło mnie i mocno w siebie wtuliło. Oplotłam ręce wokoło jego górnej części ciała i jednorazowo się do niego przytuliłam. Ponowne wyrwanie z tego świata, z powodu znanych już mi perfum, ponowne zamieszanie w głowie, ponowne utwierdzenie w uczuciach.

Piękna, poruszająca piosenka już się zaczyna.Wychodzi Panna Młoda, z przodu Daisy i Phoebe, sypiące kwiatki. Pierwsze łzy bliskich, to ich czas, to właśnie teraz. Każda para oczu skupiona jest właśnie na niej, jej brązowe włosy zgrabnie opadają na ramiona, u góry biały welon, w tym samym kolorze co piękna sukienka, Jay wyglądała nieziemsko, jeśli wypada użyć takiego słowa. Na jej twarzy gościł szczęśliwy i szczery uśmiech, och, była taka szczęśliwa, łzy same pchały się do oczu.

Dan wziął ją na ręce i przeprowadził na zewnątrz kościoła, wszyscy krzyczeli i bili brawo, łącznie ze mną. Wyglądali na takich szczęśliwych i wypełnionych ludzi, oglądanie ich było narażaniem się na płacz, to było nieuniknione. Już teraz małżeństwo stanęło przed kościołem i zaczęli przyjmować życzenia. Stanęłam w kolejce i co chwilę zaglądałam do przodu jakiej długości była. Nie miałam pojęcia gdzie była reszta przyjaciół, widziałam tylko Eleanor, która odkładała kwiaty na bok. Wielkie zamieszanie, czasami ktoś mnie szturchnął czy popchnął do przodu, ale nie zwracałam na to uwagi. Podeszli do mnie Harry i Louis z wielkimi bukietami róż.
- Gdzie reszta? - spytałam Harry'ego.
- Idą. - zarzucił głową w stronę bramy kościoła, dając mi do zrozumienia, że idą właśnie tam, no i owszem, szli. Liam poprawiał marynarkę, a w ręku trzymał bukiet róż, piękny bukiet róż, obok niego szedł Zayn, z tym samym w ręku, bukiet miał także Niall, towarzyszyły im trzy dziewczyny, Perrie, Dani i Ef. Byli już w dosyć blisko i zaczęli ustawiać się w kolejce. Niall podszedł do mnie i spojrzał w moje oczy. 
- To bukiet, od nas obojgu. - wysunął go w moją stronę chłopak, a ja zwinnie złapałam go całą dłonią. 
- Dzięki. - szepnęłam. 
- Za co? - spytał zdezorientowany. 
- Za to. - podniosłam na chwilę bukiet. - Myślę, że będzie jej o wiele milej jeśli dostanie coś jeszcze, niż tylko życzenia. - delikatnie wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się wdzięcznie. 
- Przecież to ja cię tutaj zaprosiłem i jesteś tu ze mną, tak? To ja jestem mężczyzną, powinienem o to zadbać i zrobiłem to, jedyne co musisz zrobić to nie opuścić mnie tutaj i być szczęśliwą, to wszystko. - zaśmiał się prawie niesłyszalnie i subtelnie przejechał palcami po moim policzku. Jego dotyk pchał krew do moich policzków. Spuściłam głowę i pokiwałam głową. Rozumiem. Dawał do zrozumienia mój gest. 

Czekaliśmy około pięciu minut i nadeszła kolejka. Pewnie podniosłam głowę i otworzyłam usta.
- Ten dzień to szczególna chwila, w której każdy z nas może się przekonać jak cenna i piękna może być prawdziwa miłość. Dlatego tak serdecznie życzymy Wam dzisiaj, aby szczęście i miłość trwały przez całe Wasze wspólne życie. Wiecie, wyglądacie razem przecudownie, wasze uśmiechy wyrażają wszystko, jesteście niesamowici razem, idealnie do siebie pasujecie, charaktery idealnie się dopasowały, będę życzyć każdemu, żeby kiedyś doświadczył takiego uczucia jak wy, to niewyobrażalnie piękne. - pokiwałam głową, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. - Od nas obojgu. - dodałam, a Niall poprzedził mnie i objął ramieniem.
- Matko, Elly dziękuje, to były niesamowicie piękne życzenia. - westchnęła Jay i wpadła w moje ramiona. - Jesteś kochana. - dodała, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie, było to bardzo schlebne.
- Nie ma za co, nie ma za co. - zaśmiałam się i pogłaskałam jej plecy. 

- No dalej, ładujemy się do auta. - krzyknął Harry i machnął ręką.
- Jeszcze Liam i Danielle stoją w kolejce. - powiedział Louis i otrzepał coś z marynarki, nawet nie patrząc na Styles'a.
- To pojedzie Ford'em. - prychnął loczek i wsiadł do czarnego auta. - Wsiadajcie! - krzyknął już ze środka. Zapakowaliśmy się do dużego auta i ruszyliśmy. Normalnie, było by to niekulturalne, ale z tego powodu, że Louis był synem Jay, mieliśmy być tam wcześniej i zawiadomić właścicieli, że Państwo Młode zaraz przybędzie. No i tak zrobiliśmy, wszystko czekało już tylko na nich. No i przyjechali, przed salą potłukli kieliszki i zaczęło się świętowanie. Usiedliśmy w środkowej części sali, nie byliśmy obok Państwa Młodego, ale dzieliło nas od nich jakieś dziesięć krzeseł, po prawej stronie towarzyszyła mi Danielle, a z lewej Niall. Początek był dosyć sztywny, ale stopniowo zaczęłam się czuć pewniej. Wnętrze sali było bardzo eleganckie, wisiały tam wielkie, kryształowe żyrandole z XVII w., stoły pokrywały obrusy, z rozmaitymi wzorami. Na stole stały różnorodne potrawy, myślę, że każdy mógł znaleźć coś co lubi. Ja chyba lubiłam wszystko, więc nie było żadnych przeszkód, aby dobrze się najeść, chciałam to zrobić, lecz przeszkodził mi konkurs na złapanie welonu. Jeżeli można nazwać to konkursem, nie wiem czy każdy chce go złapać, mnie na pewno do tego nie garnie.
- Rozpoczynamy konkurs na złapanie welonu i krawatu Panny i Pana Młodego, ten kto go złapie najszybciej się ożeni. - przerwała na chwilę kobieta i szeptała coś do zespołu. - Zaczynajmy. - skończyła mówić z uśmiechem. Wszyscy złapaliśmy się za ręce i utworzyliśmy przestrzenne kółko, to lekko dziecinne. Muzyka zaczęła grać, a my zaczęliśmy chodzić w kółko. Jay zamknęła oczy i rzuciła welon, cholera. Podniosłam wzrok, wszyscy zaczęli klaskać, a Harry i Zayn, zaczęli się śmiać i wymachiwać ręką. Moje szczęście jest niesamowicie upierdliwe, zechce się tylko pojawiać wtedy, kiedy tego nie potrzebuję, a nawet nie chcę. Do rzucenia krawatu zabrał się Dan, mały zawał pojawił się w moim sercu. Po chwili krawat znalazł się w rękach wysokiego bruneta z wielkimi, brązowymi oczami, był przystojny, miał kilkudniowy zarost, co według mnie nie przystało posiadać w taki dzień, wyglądał na około dwadzieścia trzy lata. Krew samowolnie napłynęła do moich policzków. Niepewnym krokiem ruszyłam na środek i objęłam rękami jego długą szyję, a on objął mnie w talii. Moje ciało subtelnie zaczęło się poruszać, a on od razu zaczął rozkręcać ten taniec. Ręką pokazał do zespołu, aby przyśpieszyli. Muzyka była coraz żwawsza, no i taki był nasz taniec, poruszałam się tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy zaczęło kręcić mi się w głowie. Śmiałam się tak głośno, że teraz oceniam to za lekką przesadę. Kolejny obrót, kolejne mocne przyciągnięcie do jego ciała, odchylenie do tyłu. Był niesamowity, bawiłam się z nim cudownie, poczułam się weselej, zmieniło się moje nastawienie.Czułam się wesoło, wspaniale, wszyscy krzyczeli i kibicowali nam. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy dopóki nie zobaczyłam go. Oparty o ścianę, z założonymi rękami stał i wpatrywał się w nas z wymuszonym uśmiechem, jego oczy nie miały sobie tej iskry, ale i tak były taki jak zawsze, niesamowite, najpiękniejsze, mimo tego, że nie patrzyły się w moje, ale kiedy już to zrobiły, coś we mnie pękło, nie mogłam na to patrzeć. Blondyn zacisnął usta i starał się nie patrzeć w moje oczy, pokiwał głową i spuścił ją, odchodząc, usiadł na krześle i schował twarz w rękach, opartych na łokciach.

Niall's perspective

Nie potrafiłem, po prostu nie potrafiłem patrzeć na nią, uśmiechającą się przy innym chłopaku. Nie mogłem znieść tego, że jej piękny uśmiech wywoływał inny chłopak. Zacisnąłem oczy. Była taka piękna, dzisiaj była tutaj ze mną. To wspaniałe, tak często patrzyła mi w oczy, nie opierała się, a kiedy dotknąłem jej ust, swoimi wargami, poczułem jakie są gorące, słodkie i niesamowite. To kim była, nie dało opisać się w słowach. Jej urocza twarz, drobne, a zarazem zgrabne ciało, jej bystre spojrzenie, jej przyjemny głos, odgłos jej wysokich szpilek. Była niska, dzięki temu mogła to zatuszować, ale ja i tak wolałem kiedy kładła się spać w wielkiej bluzie i wygodnych leginsach, a jej nogi przyozdabiały tylko i wyłącznie ciepłe, wielkie skarpetki, właśnie wtedy była dla mnie idealna. Kiedy mnie przytulała, czułem się fantastycznie, była taka słodka kiedy zasypiała, zawsze wyglądała tak, jakby jej marzenia się spełniały. Śpiąc nie wiedziała, że przytulam ją najmocniej jak potrafię i bezcelowo wdycham jej perfumy. Jeszcze całowałem ją w czoło, lub policzko, a ona wtedy uśmiechała się tak niewyobrażalnie pięknie i mamrotała coś pod nosem, podnosząc się i smyrając swoim nosem moją twarz. Pokochałem to, kiedy ją całowałem a jej kąciki ust subtelnie unosiły się ku górze i to, że była jedną wielką zagadką, wyzwaniem.. kochałem ją. Kochałem ją. Kocham ją.


Elly's perspective

Nie mogłam na to patrzeć, to rozrywało mnie na tysiące kawałeczków, moje myśli zaczęły się plątać, miałam ochotę wybuchnąć. Piosenka skończyła się, chyba zacznę wierzyć w szczęście, jeśli nie można by było nazwać tego zbawieniem. 
- Dziękuję za tan... - nie usłyszałam do końca wypowiedzi urokliwego mężczyzny, ponieważ wyszłam na zewnątrz. Zabawa trwała dalej, a kolejna para zabrała się do tańca, ale mnie już tam nie było. Usiadłam na schodkach, które były na zewnątrz. Zimno nieprzyjemnie uderzyło o moje gołe ciało, objęłam rękami ramiona i spojrzałam do przodu. 
- Elly, co jest? - na zewnątrz wyszedł także Zayn, cholera. Usiadł obok mnie, a biała koszula mocno napięła się na jego ciele. 
- Nie wiem co się dzieje rozumiesz? Ja go chyba kocham. Ja go kocham, kocham go. - odpowiedziałam i schowałam twarz w dłoniach. Zayn zaśmiał się, a jego klatka zawibrowała. 
- Znam to. - dodał i wyciągnął papierosa.




__________________________________________
  CZYTASZ - KOMENTUJESZ! 

55 KOMENTARZY - NEXT



 Yeah, to się naczekaliście my loves ♥ { przepraszam }
 No ale mam nadzieję, że długość rozdziału jakoś wam to zrekompensuje.  
 Dzięki za wsparcie, ilysm! 

__________________________

No i wreszcie to sobie uświadomili, huh?  

Obserwujcie Elly na twitterze i bądźcie na bieżąco z ciekawymi postami, które będzie dodawać coraz częściej. -> naciśnij
  
BĄDŹCIE INFORMOWANI O NOWYCH ROZDZIAŁACH OD RAZU PO DODANIU, WYSTARCZY ZAPISAĆ SIĘ DO LISTY W ZAKŁADCE INFORMOWANIE { naciśnij }

wtorek, 28 maja 2013

I'm ungrateful

Cześć moi kochani! 

Lubicie mnie jeszcze tu w ogóle? 
  Więc chyba mam jakieś podstawy na wytłumaczenie się, czemu nie ma kolejnego rozdziału. Więc do piątku nie było mnie w domu, miałam wycieczkę, a to właśnie piątek jest tym jedynym dniem kiedy wyrabiam się z rozdziałem, no i razem z przepadnięciem piątku, przepadł rozdział. Za co cholernie przepraszam. Mam już 1/3, ale co to jest? Oczywiście nie dodam tego, bo to było by brzydko powiedziane żałosne. Nie chce wam wpychać czegoś co ma zaledwie dwa lub trzy rozwinięte sytuacje. Myślę, że już troszkę doświadczyłam i to było by nie na miejscu. Kolejny powód - matury. Moja siostra ma matury, tak. Uczy się codziennie i siedzi koło mnie. Nie jest mi komfortowo pisać to przy niej, uwierzcie mi nie chciałabym aby czytała to opowiadanie. No i następny - Dzień Matki, urodziny mojego brata, finał Ligi Mistrzów. Najpierw chodziłam godzinami z siostrą w poszukiwaniu prezentu, a potem wszystko robiłam szybko, tylko dlatego, że już o 20:45 miał być finał Ligii Mistrzów. No i chyba najwięcej czasu zajął mi prezent dla brata. Tak, to dzisiaj, no a załatwiałam mu ten prezent cztery dni. Wiecie, ja też mam swoje życie, to chyba normalne, że czasami nie mam czasu, prawda? Nauka, moje sprawy prywatne. Zawsze przychodzi ten weekend, a ja zamiast zająć się moimi przyjaciółmi to ciągle o tym myślę, nawet nie mogę oglądać spokojnie serialu bo gdy widzę coś ciekawego to od razu w moich myślach wybucha " To było by idealne w opowiadaniu, to słowo i żeby tak zrobił Niall, ale innaczej, że (...) " Tak dokładnie jest. Nie mam tego za złe, bo jak czytam wasze komentarze to wszystko się rekomenduje, a nawet samo tworzenie historii bohaterów sprawia mi przyjemność. Także, zrozumcie mnie i nie gniewajcie się jak rozdział nie pojawi się w środę, mój brat ma dzisiaj urodziny i jakoś nie jest mi przyjemnie siedzieć godzinami i pisać. To jego, a nawet nasz dzień.
   Proszę uszanujcie moje życie prywatne, bo też je mam, mam rodzinę przyjaciół, a tydzień nie jest dla mnie czasem do pisania rozdziału. Czekamy dwa tygodnie. Tak, wiem, ale nawet nie wiecie jak szybko to dla mnie mija, dla mnie to jak dwa dni, mówię zupełnie szczerze.
   Nie obraźcie się jak dodam ten 26 rozdział w okresie czwartek - niedziela. Uszanujcie, to co się wydarzyło, ale nie mogę być wolna w każdy weekend, przepraszam was z całego serca.
   Tymczasem macie początek tego co na razie napisałam. Możecie potraktować to jako nieciekawy zwiastun.

Rytmicznie uderzałam palcami o stolik nocny stojący w pokoju. Piękna sukienka już od dwóch godzin gościła na moim ciele.
- Długo jeszcze Eleanor? Zaraz wyjeżdżamy. - krzyknęłam zrezygnowana i oparłam głowę na łokciu. Wreszcie drzwi otwarły się i wyszła z nich dziewczyna o idealnej figurze. - Wyglądasz niesamowicie, ale musimy już iść. - wzruszyłam ramionami i zmarszczyłam brwi. Mocno pociągnęłam jej rękę i ruszyłyśmy na dół. Mimo tego, że byliśmy tutaj dopiero parę godzin, mogłam się tutaj swobodnie przemieszczać.
- Elly.. - usłyszałam głos z pokoju Harry'ego i Effy, ale to nie byli oni. Niall stał tam zrezygnowany, z krawatem w ręku. Chyba już wiem o co chodzi, problem większości mężczyzn - zawiązanie krawatu. Stanęłam w miejscu i oparłam rękę na wcięciu w talli, śmiejąc się.Eleanor machnęła ręką i znikła. Weszłam do przestrzennego pokoju, miał kolor miętowy, a po prawej stronie stała ładna, o kolorze bardzo ciemnego brązu, komoda. Był o wiele bardziej elegancki od naszego. Odwróciłam wzrok na chłopaka i ponownie zaśmiałam się wesoło.
- Przecież miałeś zawiązany jak jechaliśmy. - złapałam krawat w rękę i wbiłam w niego wzrok, był cały czarny. Chłopcy już przed wyjazdem ubrali się w garnitury, my jednak postanowiłyśmy zostawić to na czas po przyjeździe.
- Tak jakoś wyszło. - wzruszył ramionami, a ja momentalnie przewróciłam oczami. Założyłam mu go na szyję i nagle poczułam jego oddech na swojej skórze, był niewyobrażalnie blisko.


 Luv ya ♥

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 25

- Myślisz, że to naprawdę dobry pomysł? Nie znam tych ludzi. - złożyłam ciemną bluzkę i włożyłam ją do zielonego plecaka z pumy, który nie był mój. - No i czy to nam starczy? - przeleciałam wzrokiem plecak i westchnęłam.
- Jesteś osobą towarzyszącą, to chyba normalne, że mogą cię nie znać. - Niall leżał na łóżku bokiem i podpierał  ręką głowę, wypatrując każdy mój ruch. - Zawsze wszystko w nim noszę. - wzruszył ramionami i wydął usta.
- Ty to jesteś ty - przewróciłam oczami - jesteś chłopakiem, a sukienka i koszulka na zmianę, może się tam mocno pognieść. - ruszyłam w stronę szafy, wyciągnęłam niedawno zakupioną sukienkę i pogładziłam ją ręką. Była taka piękna, uśmiechnęłam się sama do siebie i odwróciłam się. - Jak ci się podoba? - uniosłam do góry wewnętrzne części brwi i spojrzałam na niego z ekscytacją.
- Była by ładniejsza gdybyś ją założyła. - rzucił bezuczuciowo i wbił w nią wzrok.
- Nie mam ochoty, już późno. - powiedziałam na jednym oddechu i odetchnęłam głęboko.
- Jest piękna. - wreszcie uczucia chłopaka ruszyły się i na jego twarzy pojawił się ten niezwykły uśmiech, skierowany do mnie. Rumieniec wylał się na moją twarz, a ja od razu zadbałam o to, żeby to ukryć. - Oh, nie rób tego, jesteś taka urocza i słodka kiedy się rumienisz. - warknął Horan i usiadł na skraju łóżka, sprawiając, że był naprzeciwko mnie. Oplótł swoje silne ręce wokoło mojej talii i pociągnął gwałtownie, co spowodowało to, że po chwili siedziałam na jego kościstych kolanach. Ponownie. - Widzisz, wyglądasz pięknie. - wpił się w moje oczy, swoimi niebieskimi tęczówkami, a ja uśmiechnęłam się nieśmiało. - i wiesz, co jest urocze? To, że nie jesteś taka jak wszystkie inne dziewczyny, jesteś inna, nigdy nie widziałem tak słodkiej, uroczej, czarującej dziewczyny, trzeba zdobyć twoje zaufanie żeby cię do siebie przekonać i uwierz mi, to jest niezwykłe. - pod koniec przyciszył ton, a po moim ciele przeszły przyjemne, a zarazem pewne niepewności dreszcze. W pokoju słychać było zaledwie nasze oddechy, co bardzo mnie krępowało i sprawiało, że czułam się nieswojo. Mój wzrok powędrował w dół i nie miał zamiaru się z stamtąd ruszać. - I wiesz, wcale nie musisz ode mnie uciekać. - zaśmiał się dyskretnie, a jego klatka delikatnie się uniosła. Tak jak powiedział, mimo jeszcze większego skrępowania, podniosłam wzrok i spojrzałam w jego poetyczne oczy. - Tak, właśnie teraz twoje oczy są najpiękniejsze, kiedy patrzą w moje. - ponownie się zaśmiał, a ja oblizałam subtelnie usta, z przyzwyczajenia. Przyjrzał się temu dokładnie i już po chwili poczułam jego oddech na swoich wargach. Zesztywniałam, a chłopak zauważając to, pogładził moje plecy dłońmi. - Jesteś piękna. - szepnął w moje usta i zbliżył się do nich, pozostawiając między nami minimalną odległość. Mój oddech stopniowo stawał się coraz szybszy. Rozszerzyły mi się źrenice, a jego kąciki ust obróciły się uroczo w górę. - Zakochałem się, wiesz? - czułam jak jego wargi otarły się o moje, był niewyobrażalnie blisko. - W osobie, która ma przepiękne oczy i przeurocze, pełne usta. - dokończył, a ja nie wiedziałam czy mówi to własnie do mnie, czy ma właśnie mnie na myśli. Jednorazowo musnął moje usta, a ja mimo to poczułam ich przesłodki smak, który nie umiałam porównać do niczego, kiedy to robił poczułam jak kąciki jego ust przyjaźnie się podnoszą, uwielbiałam to. Lecz to wszystko zaszło tak daleko, niedawno byłam gotowa powiedzieć mu prosto w twarz, że nic dla mnie nie znaczy, dzisiaj nie miałabym serca to zrobić, kiedyś odsunęłabym się po tym jakby pocałował mnie w policzek, wczoraj pocałował mnie, a ja nie miałam nic przeciwko. Wszystko się zmienia, mimo przekonań i zamiarów. 

- Nie denerwuj się tak. - szepnął, a ja się wzdrygnęłam. - Przecież to nic szczególnego. - potarł moje ramię ręką, a ja poruszyłam się gwałtownie, dając mu do zrozumienia ostateczne nie. To dziwne, ale jeszcze raz spałam do niego przytulona, czułam, że jesteśmy już tak blisko, że nie jestem w stanie tego przerwać. - Będzie dobrze. - podniósł się o parę centymetrów bliżej i wyszeptał mi do ucha, po czym pocałował jego okolice, przyprawiając mnie o ciarki, na mojej twarzy momentalnie pojawił się rozkoszny uśmiech. Ponownie przekręciłam się na łóżku i odetchnęłam zrezygnowana, za nic nie mogłam zasnąć, nawet mnie do tego nie garnęło. - Obróć się. - rzucił chłopak, a ja nie zrozumiałam po co, ale już po chwili zrobiłam tak jak mówił. Powolnym ruchem obróciłam się w drugą stronę i ujrzałam jego oczy, które były ledwo widoczne w ciemności. Objął mnie i mocno przycisnął do swojego ciała. Moja głowa leżała na jego zagłębieniu w szyi, nie miałam pewności czy mogłabym zasnąć rozpraszana zapachem jego perfum.- Śpij. - ponownie wyszeptał pojedyncze słowa chłopak i dotknął ustami mojego czoła. - Śpij - szepnął już prawie bezgłośnie.
[...]

- Wstawać, kochasie. - na jedną chwilę wleciał do naszego pokoju Harry i rzucił w nas poduszką. Mruknęłam cicho i przekręciłam się na drugą stronę. W domu panował szum i zamieszanie, każdy coś krzyczał i o coś się upominał. - Nie żartuję, mieliśmy wstać o dwie godziny wcześniej. - ponownie wszedł do pokoju Hazz i dodał stanowczo.
- Matko. - wzięłam do ręki poduszkę i zarzuciłam ją na moją głowę. - Cicho. - burknęłam niechętnie.
- Nie gadajcie, nie mamy czasu. - głos chłopaka robił się coraz bardziej stanowczy. Uchyliłam oczy i natychmiast je zamknęłam, z powodu dużej ilości światła.
- Która godzina? - spytałam, ale już po chwili zauważyłam, że Styles'a nie było już w pokoju. Przeciągnęłam się i wstałam, opierając ręce o kolana. Wydęłam wargi i rozejrzałam się po pokoju, nie chciałam stąd wyjeżdżać, choćby na dwa dni.
- Elly musisz mi pomóc. - do pokoju wparowała Ef, a ja spojrzałam na nią z niemiłym spojrzeniem.
- Zaraz. - Przedłużyłam słowo i ziewnęłam. Dziewczyna warknęła i odleciała nabuzowana. Czułam, że jestem  do tyłu z tymi wszystkimi zajęciami, ale nie przejmowałam się tym, przez to, że byłam cholernie zmęczona.- Wstawaj. - szturchnęłam mocno blondyna i wygramoliłam się z łóżka. Zimno przyjemnie uderzyło w moje ciało, a słońce wyjątkowo dawało dzisiaj o sobie znać. - Wstawaj, bo się spóźnimy. - syknęłam i ponownie go szturchnęłam. Wstałam z łóżka i otarłam rękami zaspaną twarz, podeszłam do wielkiego lustra, stojącego przy ścianie. Wyglądałam okropnie, niewyspana, podpuchnięte oczy, poszarpane włosy, będzie trudno. Wzięłam grzebień do ręki, przejechałam nim po włosach i powtórzyłam to kilkanaście razy. Niall wstał z łóżka i niechlujnie podrapał się po karku. Spojrzałam na niego przelotnym spojrzeniem i wróciłam do poprzedniego zajęcia.
- Przecież nie mam garnituru. - wymamrotał sam do siebie i dalej patrzył się przed siebie z zaspaną miną. - .. nie mam garnituru. - powtórzył i momentalnie wyparował z pokoju. - Harry! Nie mam garnituru, nic nie mówiliście, żeby wziąć! A wy macie? Skąd? - chłopak zauważył przechodzącego z pokoju do pokoju Harry'ego, w garniturze. Styles cofnął się i oparł się ręką o framugę.
- A myślisz, że po co jechałem całą noc do Newcastle? - rzucił Horan'owi ironiczny uśmiech i machnął do niego ręką, co miało oznaczać chodź.
- No to nie mogłeś powiedzieć, że jedziesz, wziąłbyś mi ten dowód. - westchnęłam zrezygnowana i uderzyłam rękami o uda.
- Wszyscy już dawno spali, jak Louis mi kazał. - Harry wzruszył ramionami i zniknął za drzwiami z Niall'em, minął się z nimi Zayn, który trzymał w ręce swój ciemny garnitur. Położyłam grzebień na komodzie, wzięłam do ręki tusz i mocno podkreśliłam nim rzęsy, prawie niewidoczny, brązowy cień, minimalnie ciemniejsza szminka od moich ust, nic więcej mi nie potrzeba. Wyciągnęłam z szafy kwiecistą bluzkę i czarne spodnie, zawiesiłam je na ramieniu i już po chwili zamknęłam się w toalecie. Założyłam na siebie ubrania i spojrzałam w lustro, niedawno miałam szesnaście lat, a niedługo kończę dziewiętnaście, jak to szybko leci. Jestem już dorosła i mam swój własny dom z siostrą, może i wynajęty, ale nasz, nikt nam nie pomaga, radzimy sobie same. Nawet nie zauważyłam kiedy moje włosy urosły, niedawno były do ramion, teraz dosięgają ponad klatkę piersiową. Złapałam kosmyk jasnych końcówek, niedawno były blond, dzisiaj są brązowe, pozostały tylko jasne końcówki, które tworzyły ombre. Dorosłam, dojrzałam, zmieniłam się i wcale nie muszę uciekać przed miłością. Bo to normalne, że mogę zakochać się w kimś kto jest inny niż ten chłopak z moich marzeń. On nie miał metr dziewięćdziesiąt wzrostu, ciemnych, brązowych włosów, nie był architektem, ani nie miał brązowych oczu, czy też świetnie umięśnionego torsu, on grał na gitarze, miał blond włosy i niebieskie oczy, pewnie też nigdy nie był na siłowni, ale to właśnie dzięki niemu ten chłopak z marzeń był inny, był taki jak on. Uśmiechnęłam się do lustra i dostrzegłam jak na prawym policzku pojawia się dołeczek, nie uważałam siebie za osobę piękną, ale dzisiaj starałam się znaleźć tą cechę, może i byłam piękna? Nie mogłam porównać się do Eleanor, czy Effy, ale kiedy się uśmiechnęłam wyglądałam dobrze. Od niedawna chciałam to wydysponować, od paru dni szczególnie, często stałam przed lustrem i poprawiałam swój wygląd, a to wszystko dla jednego chłopaka, który był dla mnie ważniejszy niż wszyscy inni. Wzięłam trochę włosów z nad ucha i związałam je za głową, tak wyglądałam znacznie lepiej. Odetchnęłam i wyszłam z toalety. 
- To co jedziemy? - krzyknęłam, biegnąc po schodach i wyciągając iPhona. Usłyszałam dźwięk odpalającego się auta i wybiegłam z domu, zabierając przy okazji szeroką, fioletową bluzę, nawet nie patrząc. Wsiadłam do czarnego Range Rover'a, mając jeszcze do wyboru Forda Capri, lecz nie miałam zamiaru się w nim cisnąć, wybór Range Rover'a był tylko przywilejem dla tych, który wychodzili najszybciej. Otworzyłam drzwi i wsiadłam do wygodnego auta. Za kierownicą siedział Louis, a obok Zayn, z tyłu obok mnie siedziała Eleanor, brakowało tylko jednej osoby i Tommo mógł nacisnąć gaz. W samochodzie, który stał obok, brakowało wszystkich oprócz kierowcy, którym był Liam, chłopak z odchyloną głową do tyłu, uderzał palcami o kierownicę. Nagle drzwi domu trzasnęły i wydostał się z nich Niall, przybliżyłam się do szyby i starałam się dostrzec czy chłopak ma swój zielony plecak, w którym były także moje ciuchy. Miał. Odetchnęłam i oparłam się o miękką tapicerkę. Po chwili niespodziewanie z domu wybiegła Pezz z małą torbą w ręce i zaczęła biegiem wyprzedzać Horan'a i udało jej się. Wyprzedziła go i pierwsza wsiadła do masywnego auta. Jej oddech był nierówny, a ona sama była zdyszana.
- Myślałam, że już mi się nie uda. - zaśmiała się i usiadła na swoim miejscu. Także się zaśmiałam i wzięłam od niej torbę, stawiając ją pod moimi nogami. Nialler przejechał ręką po swoich włosach i pociągnął za ich końcówki, był zrezygnowany, właśnie przegrał walkę o jedno z pięciu najlepszych miejsc. Od razu moja rozmowa z El i Perrie zaczęła się rozwijać, w różne strony, a głownie w te dziewczęce. Auto już po chwili ruszyło, mieliśmy przed sobą trzy godziny jazdy. Louis jechał dosyć szybko dzięki czemu szło to trochę szybciej. 

Jechaliśmy już ponad godzinę, a moja rozmowa z dziewczynami się nie kończyła, a nasze tematy były coraz głupsze. Potem zaczęłyśmy grzebać coś w telefonach i dodawałyśmy posty na twitter'a, co było równie zabawne. [...]

- No i jesteśmy, to właśnie mój dom. - zarzucił głową Louis, pokazując nam wielki dom, który wyglądał niesamowicie. Zaczęliśmy odpinać pasy i wyszliśmy z samochodu, stając na chodniku. Małego Forda nie było jeszcze widać. Nie zwracając na to uwagi ruszyliśmy do środka, lecz ktoś nas wyprzedził, była to siostra Lou, zaczęła biec w jego stronę, a kiedy już dobiegła wtuliła się w jego ciało z takim zapałem, że nie można sobie tego wyobrazić, nagle z jej oczu zaczęły lecieć łzy, łzy szczęścia. Tęskniła. To był niesamowity widok. Eleanor podeszła do mnie i objęła mnie ramieniem, w jej oku zakręciła się łza, nie dziwię się jej, u mnie pojawiło się to samo, przyłożyłam do buzi rękę. Następnie wybiegła jego mama, a jej reakcja była identyczna, co przyprawiło mnie o jeszcze więcej łez. Przed wybuchnięciem płaczem, powstrzymał mnie nadjeżdżający, mały samochód, który należał to naszych przyjaciół. Subtelnie otarłam łzy i starałam się udawać, że do niczego nie doszło. Zaciągnęłam nos i wymusiłam uśmiech. Drobny Ford zaparkował koło czarnego Range Rover'a, którym jechaliśmy i otworzyły się drzwi. 
- Ale ciasno, cholera. - zaklął Styles i wyszedł z auta, poprawiając spodnie. Wszyscy byli na nim skupieni, a kiedy on to zobaczył lekko się zmieszał. 
- Cześć Jay. - uśmiechnął się Harry prawdopodobnie do mamy Lou i podszedł do niej, wtulając ją w swoje umięśnione ramiona. 
- Witaj Harry. - wypowiedziała słowa wdzięcznie i odwzajemniła uścisk, gładząc rękami jego plecy. - Jak się trzymasz? Louis nie robił nic głupiego? - spytała go, jakby Harry był najstarszym i najbardziej odpowiedzialnym współlokatorem Tommo, a wcale tak nie było. 
- Dobrze, starałem się dopilnować żeby był grzeczny. - zaśmiał się Hazz i wypuścił ją ze swoich ramion. Nikt nawet nie zauważył, że reszta towarzyszy stała obok nas.
- A tych dwóch pięknych dziewczyn to jeszcze nie poznałam. - powiedziała Jay i wbiła wzrok we mnie, co sprawiło, że krew żarliwie napłynęła do moich policzków. Surowym, a zarazem miłym spojrzeniem została obdarowana także Effy, którą wsparł Harry, obejmując ją ramieniem. Mogło to znaczyć bardzo wiele, między innymi to, że są razem.
- To jest Effy, moja dziewczyna, - każdy momentalnie odwrócił na nich wzrok, czyli jednak są parą - a to Elly, dziewczyna Niall'a. - w tym momencie miałam wrażenie, że moje policzka się palą, dosłownie. Miałam ochotę podejść do Harry'ego i uderzyć go z całej siły w brzuch. Jak może mówić takie rzeczy? Przecież to nieprawda.
- Nie jestem jego dziewczyną, jesteśmy przyjaciółmi. - wymamrotałam zawstydzona i spuściłam głowę.
- Więc, miło mi, Jay. - podała mi rękę Jay i uśmiechnęła się przyjaźnie. Z przyjemnością na twarzy ją złapałam i za chwilę puściłam.
- Elly, gratuluję z okazji ślubu, to będzie wspaniały dzień. - kąciki moich ust podniosły się do góry. Kobieta miała już na sobie wyjątkowy makijaż i fryzurę. Wyglądała pięknie.
- Dziękuję serdecznie. - zaśmiała się i przytuliła mnie Jay. - To co? Chodźcie do domu! - machnęła ręką i tak jak mówiła, tak zrobiliśmy; szeregiem, rozgadani ruszyliśmy do wielkiego budynku. Mama Louis'a prowadziła nas przez dwa korytarze i przydzieliła już dwa pokoje Louis'owi i El i Harry'emu z Ef, przy czym subtelnie ostrzegła, żeby do niczego nie doszło. W myślach miałam nadzieję, że nie przyjdzie jej do głowy, mój wspólny pokój z Niall'em. Udało się. Miałam pokój z Perrie, co było dla mnie zbawieniem. Odmiana. Prośby poskutkowały. Opadłam na łóżko i odetchnęłam głęboko.
- Jak dobrze, że mam z to...- ktoś wyszedł z pokoju. Podniosłam się. Perrie podniosła rękę i wręczyła wchodzącemu Niall'owi dwadzieścia funtów. - Co? - krzyknęłam i podniosłam do góry wewnętrzne części brwi.
- Mieli układ. - Horan usiadł obok mnie i splótł swoje palce. Ponownie położyłam się na łóżku i spojrzałam na sufit, chłopak zrobił to samo.
- Znowu. - burknęłam zdenerwowana.
- Na szczęście. - odpowiedział chłopak i objął mnie ramieniem na brzuchu, całując w policzek.

___________________________________________________________________
MAM NADZIEJĘ, ŻE TYM RAZEM MNIE NIE ZAWIEDZIECIE I SKOMENTUJECIE !


Więc mam nadzieję, że rozdział się podoba i skomentujecie. 
To co Elly znowu w jednym pokoju z Niall'em? haha

I tak przy okazji to następny rozdział może się trochę spóźnić, bo jadę do Wisły, na wycieczkę dwu - dniową, w piątek jest finał ligii mistrzów i nie wiem czy się wyrobie na tą sobotę czy też niedzielę, ale nie obiecuję. 

ZAPRASZAM DO : 
  1. DODAWANIA BLOGA DO OBSERWUJĄCYCH < down > 
  2. ZAPISANIA SIĘ DO LISTY INFORMOWANYCH < zakładka 'Informowanie' > 
  3. ODWIEDZENIA ZAKŁADKI ' BOHATEROWIE ' 
50 KOMENTARZY = NEXT RODZIAŁ